Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam parę zbędnych kilogramów, które chcę zrzucić. Przy wadze ok. 52 kg czułam się idealnie.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 77956
Komentarzy: 371
Założony: 24 listopada 2010
Ostatni wpis: 20 stycznia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
anika721

kobieta, 39 lat, Wrocław

157 cm, 65.90 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Ćwiczenia co najmniej 3 razy w tygodniu!!!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 lutego 2011 , Komentarze (8)

Dziś zjadłam:
Śniadanie: 2 kromki chleba żytniego z twarogiem, żółtym serem (ostatnio miałam żółty ser w lodówce chyba z pół roku temu, więc chyba nie muszę mówić jak bardzo mi smakowały te kanapki :P), ogórkiem kiszonym i żółtą papryką
II Śniadanie: 4 kruche ciasteczka + dwie kawy
Obiad: makaron pełnoziarnisty ze szpinakiem
Kolacja: 2 kromki chleba żytniego z twarogiem, żółtym serem, ogórkiem kiszonym i żółtą papryką.

Ćwiczenia oczywiście były zgodnie z moim planem "pięcioletnim" :)

24 lutego 2011 , Komentarze (2)

Dziś rano moja waga pokazała 53,8kg!!:D Ale muszę przyznać, że trochę oszukiwałam, bo zazwyczaj ważę się w piżamie, a dzisiaj zrobiłam to w bieliźnie. W związku z tym nie zmieniam na razie na pasku:)

A poza tym pojawił się grzeszek w mojej wzorcowej diecie. Byłam rano na konferencji. Na przerwie kawowej poszłam najpierw do toalety, potem po kawę, a dopiero na samym końcu do stolika z ciastkami. Liczyłam oczywiście na to, że ciastek już nie będzie, a nie byłam wystarczająco silna, żeby tak w ogóle nie podchodzić. No i niestety były. Zjadłam 4 różne:P

23 lutego 2011 , Komentarze (3)

Śniadanie: dwie kromki chleba żytniego z twarogiem, szynką i ogórkiem kiszonym
Obiad: resztka ryżu z sosem z wczoraj, surówka węgierska (kupna, jestem zbyt leniwa, żeby robić surówki własnoręcznie:P)
Podwieczorek: kefir
Kolacja: dwie kromki chleba żytniego z twarogiem, szynką, ogórkiem kiszonym i żółtą papryką.

Ćwiczenia standardowo były i to dość ostre, bo full zestaw - platforma (15min), bieżnia z podczerwienią (30min), rolletic (60min). A wczoraj byłam półtora godziny na siłowni:)

Na koniec piosenka: http://www.youtube.com/watch?v=2z83BakF-YE 

23 lutego 2011 , Komentarze (4)

Kuźwa, nie mogę wytrwać nawet tygodnia bez jakiegoś pseudo-romansowego shitu! Odezwał się do mnie mój był, tudzież niedoszły (jakby to powiedział fejsbuk ta relacja była "skomplikowana"), chłopak.

Tu parę słów wyjaśnienia. Poznaliśmy się jakieś 6 lat temu. Facet starszy ode mnie o 5 lat... o ile teraz to nie ma żadnego znaczenia, to wtedy miało bardzo duże. Totalnie mnie zauroczył swoją niezależnością - ja dziewczynka, która dopiero wyprowadziła się z rodzinnego gniazda, ciągle na utrzymaniu rodziców; on - mężczyzna, wykształcony, silny, z dobrą pracą, niezależny finansowo już od wielu lat, właściwie można by rzec pierwszy prawdziwy mężczyzna w moim życiu. Do tej pory nie wiem, dlaczego w ogóle zaczął się ze mną spotykać... Chyba po prostu zachwyt nad nim w moich oczach łechtał jego próżne, męskie ego. Nasz "związek" trwał kilka miesięcy. On prawie codziennie do mnie dzwonił albo pisał "wpadniesz na noc?", a ja jechałam. Wypijaliśmy butelkę wina, oglądaliśmy film albo słuchaliśmy muzyki i szliśmy spać (nie uprawialiśmy wtedy jeszcze sexu). On do mnie nie przyjeżdżał prawie nigdy, "bo mieszkałam ze współlokatorami". Byłam uległa wobec niego, jak dziecko. A potem z dnia na dzień on przestał się odzywać. Parę miesięcy później znowu zadzwonił i wszystko wyglądało identycznie (poza tym że tym razem już uprawialiśmy sex i w międzyczasie dorobił się samochodu, więc czasami, gdy u niego nocowałam, przyjeżdżał po mnie, zawoził mnie też czasem do rodziców), łącznie z tym, że z dnia na dzień przestał się odzywać. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy (nawet nie wiem ile). Przez cały ten czas byliśmy może na pięciu normalnych randkach. Ostatni raz widzieliśmy się jakieś półtora roku temu. Umówiliśmy się wtedy na piwo, potem poszliśmy do niego... trochę byłam podpita, więc wygarnęłam mu wszystko, co leżało mi na sercu w trakcie całej naszej znajomości, zadzwoniłam po taksówkę i wyszłam. Kontakt się całkowicie urwał.

No więc ten pan odezwał się dzisiaj. Zaprosił mnie w przyszły weekend na piwo. Wiem doskonale, że nie powinnam się z nim spotykać, ale jakoś mimo wszystko mam na to ochotę.

23 lutego 2011 , Komentarze (1)

Też macie dzisiaj wkurw na cały świat? Ja po prostu nie mogę. Aż mnie roznosi! Wypiłam kilka herbatek ziołowych, słucham uspokajającej muzyki, ale nie pomaga. Staram się w ogóle nie rozmawiać z ludźmi, żeby przez przypadek na kogoś nie nakrzyczeć;)

22 lutego 2011 , Komentarze (3)

Dziś dieta poszła całkiem ładnie!

Śniadanie: omlet z dwóch jaj, szynki i kukurydzy
Przekąska: szklanka wody z połową cytryny
Obiad: ryż z mięsem mielonym, oliwkami i kukurydzą
Kolacja: dwie kromki chleba żytniego z twarogiem, szynką i ogórkiem kiszonym; trochę surówki koperkowej
Przekąska: kefir.

22 lutego 2011 , Komentarze (2)

Waga na dziś to 54,5kg. Schudłam przez ostatni tydzień 0,2kg. To niby mało, biorąc pod uwagę to, jak dużo ćwiczę, ale z drugiej strony diety ostatnio nie stotuję prawie wcale, więc ostatecznie wynik jest chyba całkiem dobry:)

22 lutego 2011 , Komentarze (3)

Zamiast robić coś pożytecznego (np. spać) od dwóch godzin przestawiam komórki w excelu w celu ustalenia optymalnego planu ćwiczeń na najbliższe tygodnie. Okazuje się, że niebezpiecznie zaczyna mi się zbliżać termin ważności niektórych kuponów na fitness, tudzież inne formy aktywności ruchowej, i musiałam to okiełznać, żeby nic się nie zmarnowało. Do Wielkanocy ćwiczę praktycznie codziennie (za wyjątkiem dwóch najbliższych niedziel i trzech dni w przyszłym tygodniu, kiedy będę poza miastem). Plan wygląda dość ciężko, ale jest możliwy do zrealizowania! A może tym sposobem do świąt dobiję do swojej wymarzonej wagi :)

20 lutego 2011 , Komentarze (3)

Podsumowanie tygodnia z bodyspace:
- platforma wibracyjna - 5 wejścia po 15 minut, w sumie 75 minut
- rolletic - 1 wejścia 20minutowe i 3 wejścia (z czego jedno na rolletic z podczerwienią) 60minutowe, w sumie 200 minut
- bieżnia podciśnieniowa - 4 wejścia po 30 minut, w sumie 120 minut
- rowerek podciśnienie + podczerwień - 2 wejście 30sto minutowe, w sumie 60 minut.

Dziś był mój czternasty dzień ćwiczenia bez przerwy. Niestety ta passa potrwa już tylko 6 dni, potem mam jakiś dziwny wyjazd do Kielc, więc czeka mnie niezamierzona kilkudniowa przerwa.

 

Co do kolegi "od śmieci" to skreśliłam go z listy potencjalnych kandydatów. Zresztą i tak od pewnego czasu (a dokładniej od powiedzenia "me voy, que lastima, pero adios" mojemu meksykańskiego chłopakowi, czyli mniej więcej od lipca) jakoś nie jestem w nastroju romansowym. Co nie zmienia faktu, że lubię od czasu do czasu zjeść darmowy obiad w restauracji albo wypić drinka, ale do tego wcale nie potrzebuję stałego partnera.

19 lutego 2011 , Komentarze (4)

Sukcesywnie dzielę się z całym światem moimi wrażeniami z wczorajszej randki. I tak, moja mama uważa, że kolega potrzebuje czasu i że powinnam być jego "kumpelą" do momentu, aż się zdecyduje... nie muszę chyba mówić, że totalnie się z tym nie zgadzam, bo nawet jeżeli kolega rzeczywiście potrzebuje czasu, to ja nie mam zamiaru czekać. Przyjaciółka uważa, że kolega ewidentnie chce się tylko przyjaźnić i jeśli mi to pasuje to powinnam się z nim od czasu do czasu spotykać, ale nie zakochiwać! Współlokator (a tak a propos to mam nowego współlokatora) przestał się dziwić, że szerzę tezę, iż mężczyźni to idioci. Natomiast mój drogi przyjaciel nie ma zdania. Ja z kolei wiem, że zdanie powinnam sobie na ten temat wyrobić, ale ciągle mi się to nie udało.