Chciałam zacząć od tego ze strasznie się rozleniwiłam :( strasznie mało ćwiczyłam w tym tygodniu (wszystko zwalam na 3-dniową wycieczkę na której nie było czasu ćwiczyć, naprawdę) i STRASZNIE DUŻE JEM. Nie pamiętam już takiego tygodniu w którym bym aż tyle jadła.
A dzisiejszy dzień przechodzi sam siebie. Fakt faktem późno wstałam i nic nie jadłam do obiadu, ale po obiedzie... ufff. cały czas coś wcinałam. Pod wieczór już czułam się taka ociężała, że masakra. No i miałam pewne problemy pewnie związane z przeżarciem. Mam nauczkę. Ale postanowiłam za karę dłużej poćwiczyć. W sumie wyszła tego około godzinka.
Nie potrafię sobie odmówić jedzenia i to mnie martwi. Może mam coś z głową. Jakieś rozdwojenie jaźni czy coś. Tu jedna, dobra, odchudzająca się ja mówi: nie zjesz dziś czekolady. A za godzine co robię jem tą czekoladę :( Nie potrafię się powstrzymać. Dobre JA krzyczy NIE RÓB TEGO ale to złe... a co mi tam, poźniej to spale, albo i nie, ale jak raz zjem to nic się nie stanie. Problem w tym że to nie raz. A aż do wtorku siędzę w domu. Mam tak tylko w domu. Nie wiem dlaczego i nie wiem jak to powstrzymać...
Paskudna pogoda na dworze nie poprawia mojego nastroju :/
Jak Wy to robicie, że potraficie sobie odmówić tego co zabronione?
Grrrr... jestem zła na siebie. Zawsze przychodzi złość po fakcie. I co mi po tym? No, ale przynajmniej jakąś małą cząstkę tego spaliłam... -.-
Jednak moje sumienie nie zostało zaspokojone. Muszę to sobie jutro odbić i się poprawić.
A6W wykonane, ale coraz cieższe. Ale daje rade.
Dobra, żeby nie było, trzeba napisać o jakiś pozytywach, żeby się nie dołować. No więc, rozpoczynam kurs na prawo jazdy na motor! :D
Trochę się boje. Tak troszke. No i na kurs idę razem z tatą, bo on też chciał zdawać. I w sumie to bardziej się o niego martwię. Nie żeby mój tata był nierozgarnięty czy coś, ale już tak mam, ze cały czas się martwię o bliskich.
Ufff... rozpisałam się.
Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie lepszy.
Branoc!
MagdalenaCornelia
7 kwietnia 2012, 18:03Myślę, że jem niedużo. Zazwyczaj najadam się porcją mięsa + sałatką, bez zapychaczy. Zupy również jadam bez zapychaczy. Ale jem sporo nabiału. Także sporo żółtego sera. Wiem na pewno dlaczego przytyłam - bardzo mało ruchu. Brak jakiegokolwiek sportu. Ciągłe siedzenie w domu (książki,komputer...), jedzenie tuż przed zaśnięciem, o późnych porach... Ale na początku odchudzania były efekty. Ćwiczyłam i jadłam w miarę normalnie - i były efekty. Spadło mi kilka cm. A po kapuścinaje? CZuję się jakbym przytyła. To wszystko co schudłam. Brzuch mam płaski tylko rano i jak długo nie jem. Wzięłam dziś 2 razy espumisan na wzdęcia i nie pomógł. Brzuch - olbrzym. Nawet talia jakby mniej widoczne. A na nogach - chyba mam obsjesję, ale wydaje mi się, że mam dużo więcej celuitu i, że prześwituje on przez moje rajstopy. A jestem teraz koszmarnie głodna. Zjadłam dziś ok 1000kcal,a jestem koszmarnie głodna.
MagdalenaCornelia
7 kwietnia 2012, 00:16Problem w tym, że ja od dawna się zdrowo odżywiam. Chyba mój organizm po prostu do tego przywykł. Co do słodyczy - nie mam pojęcia jak to zrobiłam, chyba pierwszy raz mi się udało :) Może dlatego, że jem tak dużo owoców (wcześniej mi nie wystarczały). A mam 2 paczki delicji, bombonierkę i batonika :) Zastanawiam się czy mi mój Luby w tym nie pomógł. Najczęściej robię coś jemu na przekór, a on mi przez całą dietę podsuwał słodkości. I nie dałam się ;) Dla Ciebie mam radę - pozbądź się wszystkich "złych" produktów z domu :) Przede wszystkim słodyczy.