dziś wstałam w zdecydowanie lepszym humorze, juz nie jęczę jak to długo będzie trwało zanim schudnę
Wczoraj niepotrzebnie zaczęłam mierzyc stare ubrania. Jak zobaczyłam ile mam fajnych szmatek w szafie, to wtedy mnie dołek dopadł...bo większość za ciasne, a ja wyglądam w nich jak wielkanocna szyneczka po tym, jak spódniczka zrobiła mi się luźniejsza, to głupio miałam nadzieję, że wcisnę się w reszte fajnych ubrań. A tu psinco no i załapałam dołka, głupia baba i jeszcze ten mój osobisty mąż gdy chodziłam juz wieczorem w piżamie chciał mnie złapać za moją długo hodowaną oponkę...jak pooglądałam siebie w lustrze, to już w ogóle miałam dość.
Ot po prostu chyba miałam takie głupie popołudnie i wieczór. Ale noc przespałam i wstałam w dziś w pozytywnym nastroju. Pomału do przodu, nic na siłę, pewnych rzeczy się nie przeskoczy i nie przyspieszy więc koniec użalania się nad sobą, słyszałyście ten tekst? :"Padłaś? Powstań! Popraw koronę i zasuwaj! " i tego będę się trzymać, przynajmniej na razie, do następnego dołka
julcia2008
16 marca 2015, 08:58Od zażegnywania Twoich dołków to my tu jesteśmy:-)Wal jak w dym!jeszcze trochę i we wszystko wejdziesz:-)Ja już zapowiedziałam ślubnemu,że jak schudnę to wymieniam wszystkie ciuchy z szafy!a za duże wywalam(żeby mi już nigdy nie były potrzebne)