Sobota minęła....na szczęście minęła. Miałam spacerować, relaksować się, iść do kina...skończyło się siedmiogodzinną wizytą w szpitalu. Moja mama spadła z krzesełka ( sięgała na taborecie do powierzonego na ścianie kwiatka) i... złamała rękę w nadgarstku i na jeszcze większe nieszczęście złamała trzon kręgu kręgosłupa piersiowego. Czeka ją trzymiesięczne leżenie w łóżku w gorsecie ortopedycznym....Takie atrakcje mnie ostatnio spotykają. Musimy się teraz z siostrami zorganizować i jakoś żyć.
Wczoraj poza nerwami, szarpaniem pod rękę z mamą sportu nie było.
Dzisiaj zaliczyłam 6,5 km marszu. Do mamy i z powrotem. Mam nadzieję, że te spacery wzmocnią moje mięśnie nóg, pośladków i może wreszcie zacznie mi waga spadać. Mam dość tej nadwagi .
Jutro zaliczę spacer do mamy i do szpitala na rehabilitację. Tak w ramach dbania o swoje zdrowie.
badarba
26 kwietnia 2015, 14:58/Trzymaj sie dzielnie, dasz rade a mamie szybkiego powrotu do zdrowia zycze. Pozdrawiam
ewela22.ewelina
26 kwietnia 2015, 14:49współczuje kochana w jednej chwili mozna juz nie byc sprawnym szok.. ale dacie rade a ja zycze twojej mamie duzo zdrowia i syzbkiego powrotu!!