Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Czuję się jak Don Kichot


Ostatnie dni mijają jakoś niespecjalnie, nudno, z planów wyszły nici, pogoda też nie nastraja zbytnio optymistycznie, więc nawet nie ma o czym pisać. Dietę trzymam, choć rodzice robią dużo, bym uległa złemu. Robią to w dobrej wierze, bo wg nich nie ma nic lepszego i przyjemniejszego na smutki niż ciasto czy czekolada, ale niestety tak to nie działa i za Chiny ludowe nie mogę wybić im tego z głowy, by nie znosili tego do domu. Tak więc walczę z wiatrakami niczym książkowy Don Kichot i uparcie obstawiam przy swoim.

Śniadanie (kakaowy placek żytnio-twarogowy z kremem czekoladowo-orzechowym, czerwoną porzeczką i prażonym słonecznikiem, kawa zbożowa)

II śniadanie (chleb razowy, serek śmietankowy z ziołami, korniszony, papryka) 

Obiad (makaron z szynką, cukinią, papryka i oscypkiem, woda)

Podwieczorek (koktajl z maślanki, czerwonej porzeczki i nektarynki)

Kolacja (chleb razowy, tuńczyk, ogórek konserwowy, zielona herbata)