Wczorajszy dzień zaliczam do udanych. W końcu udało mi się zaliczyć jakiś trening Nie było już żadnej wymówki. Nie miałam maty do ćwiczeń, bo wzięła mi ją moja mama na pielgrzymkę, więc wyszukałam w yt coś do poćwiczenia na stojąco. I znalazłam bardzo fajne ćwiczenia, z rozgrzewką i rozciąganiem na końcu.Wszystko trwało jakieś około 30-40 min. więc jak dla mnie odpowiedni czas. Był to trening interwałowy i dał mi mimo wszystko nieźle popalić. Byłam spocona jak świnka, ale humor od razu się poprawił :) Moja już prawie 4 letnia córka na końcówce już ćwiczyła ze mną Naśladowała trochę, więc miałam ubaw, ale jakoś dałam radę do końca.
Jedzonko z wczoraj (nie za idealne, ale nie było jakiś niezdrowych rzeczy więc jest ok):
I: bułka i 2 małe kromeczki z chleba pełnoziarnistego z serem żółtym
II: 2 małe kromeczki z chleba pełnoziarnistego z serem żółtym
Wiem, że to śniadanie i drugie śniadanie wygląda tak samo, ale musiałam sobie je zrobić z tego co miałam w pracy :/ A warzyw nie miałam niestety żadnych :(
III: spaghetti cztery sery
IV: podjadłam parę wiśni
V: jajecznica z 2 jajek z kromką chleba z ziarnami
Mam nadzieję, że to będzie dobry dzień