Powrót do stanu z 8 stycznia. Znowu przytyłam. I to, nie bagatela, prawie 8 kg! Dlaczego? He, he wiadomo. Za dużo żarłam, ale przede wszystkim dlatego, że (jak zauważyłam) tyję, gdy nie pracuję. W pracy pokonuję codziennie ok. 20 km. I to chodzenie, łącznie z normalnym pożywieniem i porannymi ćwiczeniami wystarczało, żeby waga się utrzymywała. Niestety przyszedł urlop (4 tygodnie) i ... cztery kg. A teraz siedzę w domu po solidnej glebie z ... kucyka ;) I minęły kolejne 3 tyg i kolejne 4 kg - bo nie jestem w stanie ćwiczyć. Ciekawe, jak to dalej będzie. Tym bardziej, że nie mam ochoty na żadne diety, cóż ... zobaczymy.
melmoth
24 września 2010, 09:35to w takim razie powodzenia:)
Ivaaaa
23 września 2010, 14:22powodzenia:)
bedezgrabnaiszczupla
23 września 2010, 14:06trzymam kciuki