Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
12 dzień.

    Czas leci, miałam troszkę pracy i nie było czasu na pisanie. Trzymam się dzielnie, Karol też, ale już zaczyna narzekać ;) Ja tam wytrzymam. Dopiero mija drugi tydzień, a dwanaście przede mną. Zresztą dania są dość sycące, urozmaicone w miarę i łatwe do przyrządzenia. Czego chcieć więcej? (He, he chipsów, czekoladek, popcornu z masłem itp, itd) Nie, no jest OK.

     A jutro kolejne ważenie. I znowu mam stresa. Niby byłam uczciwa, ale... coś tam zjadłam z nadwyżek. Bo jak zostawić 0.1 banana? Albo kilka gram serka wiejskiego? Ćwierć szklanki soku pomidorowego? Wyrzucić? Szkoda. Jak jest syn w domu to uwielbia zjadać takie końcóweczki, ale jak go nie ma...Aby do jutra ;))