Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
16 dzień.

        Aby do przodu ;) Diety się trzymam, pozwalam sobie tylko na dodawanie soli. Kocham chipsy i wszystko co słone, więc tylko na tym polu idę na ustępstwo. Za to nie ruszyłam żadnych słodyczy, ciast ani innych tego typu rzeczy. Nawet słodzika nie dodaję do herbaty, choć od wielu lat tylko jego używałam do słodzenia. Jakoś mi cukrów, ani w ogóle słodkiego nie brakuje.
       Po weekendowo - mikołajkowym terenie czułam sie lekko rozbita, ale to zrozumiałe. Razem z Jolą walnęłyśmy sobie minirajdzik. Trwał ponad trzy godziny, dużo stępa, ale i galopu, więc mięśnie w poniedziałek dawały się we znaki. Głównie obręczy barkowej i łydki. Dobrze, że z kręgosłupem wszystko w najlepszym porządku, bo kiedyś miałabym nie lada problemy.
       W przyrodzie w grudniu okazało się, że panuje spory ruch. Mijałyśmy sarny, polującego myszołowa, a w przydrożnym rowie kwitły sobie beztrosko nagietki. W grudniu. Pogoda dostała kręćka.