był taki sobie, nie byłam dla siebie surowa - tak bym to ujęła. W sobotę poćwiczyłam calanetics, ale nie cały bo przyszli panowie fachowcy i i przerwali. Wieczorem niestety zamiast koktajlu, były dwie kanapki z masłem, wędliną i żółtym serem.Niedzielę spędziłam najpierw przy garach a potem przy stole, bo zaprosiliśmy na obiad mamę i Piotra. I było zupełnie niedietetycznie: za mało wody, bez odstępów czasowych pomiędzy posiłkami. Niby się nie obżerałam ale zjadłam kilka potraw wysokokalorycznych w tym tort czekoladowy i kawałek ciasta capucino. A najgorsze, że podczas robienia capucino zrobiłam sobie kawę z whisky a wieczorem wypiłam piwo - butelka + szklanka.
Mam nadzieję, ze to tylko chwilowe poluźnienie dyscypliny. Poczytam pamiętniki, to zaraz wezmę się do kupy, zwłaszcza, że było już tak dobrze - w piatek na wadze było 78,5 kg.