Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ciekawostka...


Nie ma to jak po latach znaleźć wreszcie nazwę jednego ze swoich największych kompleksów. A jest to tzw. "byczy kark" (ang. buffalo hump). To nagromadzenie tłuszczu w okolicy karku, przez co wygląda trochę jak garb... Nie dość, że mam krótką szyję, podwójny podbródek, to jeszcze to gówno z tyłu. Dlatego nie noszę krótkich włosów ani żadnych upięć, bo po prostu wstydzę się tego karku. Moja mama ma taki sam. W rezultacie wyglądam tak, jakbym pozbawiona była szyi. Na codzień nie zwracam na to uwagi, bo noszę rozpuszczone włosy i nie oglądam się w lustrze z profilu, ale czasem sobie przypomnę... Osobiście poza moją mamą widziałam tylko jedną osobę z takim karkiem i była to osoba bardzo otyła. Także mam cichą nadzieję, że jeśli uda mi się schudnąć, to ten kark się trochę wysmukli (inna sprawa, że mam trochę skrzywiony kręgosłup w tamtej okolicy z powodu garbienia się w okresie dojrzewania - duże piersi - głowa wciśnięta w ramiona).

Raport z odżywiania: regularność zachowana, ale wpadło kilka biszkoptów i tosty z serem (4 takie cuda kosztują ok. +600 kcal)

Raport z ćwiczeń: 45 min. na rowerku (nie ma to jak pedałować przy "Na Wspólnej :P)

  • ajusek

    ajusek

    19 września 2013, 06:19

    przynajmniej fryzurka to maskuje :) pewnie jak schudniesz to w tym miejscu również. Aj a tościka to bym zjadła :p