Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Motywacja?


Dzisiaj przeżyłam szok. Do tej pory oglądałam ludzi, którym udało się znacząco schudnąć w telewizji albo w necie na zdjęciach (choćby na Vitalii). Szczęka opadła mi, kiedy dziś na uczelni otworzyły się drzwi windy i za nimi zobaczyłam mojego dawnego wykładowcę (sprzed ok. 3 lat). Jeszcze w zeszłym roku, gdy go widziałam, wyglądał jak zawsze: był otyły i "toczył się" przez korytarz. A teraz? Schudł tak, że normalnie go nie poznałam i myślałam, że to jakiś student. Nie mogłam wyjść z podziwu. Co prawda nie jestem pewna, czy lepiej teraz wygląda, ale sam fakt, że tak się zmienił, wywołała u mnie wyrzuty sumienia i frustrację na samą siebie, że nie potrafię się zmotywować. No ja nie wiem, mam jakąś cholerną blokadę. W ogóle ostatnio doskwiera mi brak apetytu i chęci przygotowania czegokolwiek, mimo odczuwania głodu. Jem skromne śniadanie, na uczelni nic, w domu jakiś prosty obiad, idę spać i wieczorem jem coś, np. wczoraj jogurt i banana. Może to przez przeziębienie, może przez podły humor (choć raczej zajadam stresy niż nie jem)... Nie wiem co gorsze: objadać się czy nie jeść :/