Drugi dzień świąt już prawie minął i to minął mi dość spokojnie, mimo wyjazdu. Wróciłam przed chwilą i nawet się cieszę, że byłam u Darka. Było fajnie i przyjemnie spędziłam czas. Wróciłam niemożebnie przejedzona i oczywiście taksówką. Taksówek na postoju stało multum. Tak więc moje czarne przewidywania typu, że taksówkarz też człowiek i siedzi w domu w święta z rodziną, nie sprawdziły się. Wróciłam komfortowo i nie trzeba było wracać pieszo czego się obawiałam. A teraz Krzysiek ma powód do wypominania mi, że go dręczyłam przez kilka dni bez powodu. Przy okazji wzięłam wizytówkę i już planuję wyjazd w przyszłym roku na pasterkę, bo już wiem, że mnie na ten wyjazd stać i przez postojowe nie zbankrutuję.Jutro u mnie dalsze świętowanie czyli lenistwo na całego. W sobotę też, a w niedzielę zaczynam gotować bigos na Nowy Rok. I tak następny rok zszedł, a ja jestem znowu o rok starsza...I co z tego? Uśmiecham się do siebie, dopieszczam ciszą i czekam z filiżanką gorącej czekolady na Pana Wołodyjowskiego, którego nie mam zamiaru przeoczyć...
mania131949
27 grudnia 2013, 11:01Miłego dnia!!!
Alianna
27 grudnia 2013, 08:16Lubię dopieszczanie ciszą :-) I gorącą czekoladę też :-)
gilda1969
26 grudnia 2013, 20:59Cieszę się, że się uśmiechasz:)))
MadameRose
26 grudnia 2013, 20:32Ja już nawet oddychać nie mogę po tym obżarstwie... Mam dość... :(