Odpoczywam po weselu i po chorobie. Jeszcze trochę kaszlę. Dziś spałam w pokoju dziennym na wersalce, bo tu jest cieplej. Krzysiek ze mną. W nocy na kanapę weszły koty, później pies i dla mnie nie było miejsca. Wstałam połamana. Powinnam się powoli zabrać za robotę na dworze, ale się boję. Dała mi ta choroba popalić i z powrotem tego przeżywać nie mam zamiaru. Na dochodzenie do siebie mam dwa dni, bo w środę muszę już jechać do miasta załatwić to i owo. Już mam ochotę na ćwiczenia tylko siły jeszcze brak. Nie wiem ile przytyłam, ale tragedii chyba nie ma. Zważę się za kilka dni...Teraz jeszcze święta i już normalność...
gilda1969
16 marca 2015, 19:44Najwazniejsze, ze juz po weselu:))
araksol
17 marca 2015, 10:28cieszy mnie to...
ewakatarzyna
16 marca 2015, 18:50moje koty też pakują się nam do łóźku, budzę się potem połamana, ale nie mam sumienia ich wyganiać.
araksol
17 marca 2015, 10:28ano właśnie tak to jest...
Alianna
16 marca 2015, 13:19A mnie się już chce większego ciepła, bo coś tam na dworze trzeba zrobić. :-)
araksol
17 marca 2015, 10:27u mnie ciepło...