Tydzień zmierza do końca. U mnie był aktywny. Dziś dalsze prace na dworze. Jeśli pogoda pozwoli, będę kosić. W domu mam posprzatać w biblioteczce, bo koty zrobiły bałagan. Nie miałam szyb i wchodziły za książki, niszcząc je przy okazji. Teraz są wstawuine w otwory płyty i juz koty nie wchodzą. Książki bezpieczne.
W tym tygodniu też nie pojdę do kaplicy, bo mam zajecia. Będzie aromatoterapia. To bardzo ważne dla mnie. Kiedyś chciałam zrobić kurs. Nie wiem czy będę miała egzamin z ukończenia. Jeśli nie, zrobię kurs, bo zalezy mi na uprawnieniach. Chcę zrobić jeszcze litoterapię. Myslę o takiej usłudze łaczonej - Reiki, litoterapia i aromatoterapia ale to by trzeba stacjonarnie. Nie wiem czy w tym zyciu do zrealizowania. Lat mam ile mam. Gdybym się miała spytać cobym chciała w zyciu robić to najbardziej Reiki, astrologię, świecowanie uszu, wrózby. Do tego pisanie książek i malowanie. Szukam pracy biurowej ale to raczej konieczność niż ewentualna przyjemność. Na ezoteryce zarabiam, ale to niewiadoma, bo zarobek jest zmienny i to raczej pól etatu, a ja mam ochote na więcej pracy.
Koleje zdjęcie kulinarne. Oczywiście mam świadomość, że są te zdjęcia nie za dobrze oswietlone. Na razie nie mam szansy tego zmienić, bo Krzysiek by mi musiał pomagać, a nie chcę go fatygować. Jutro moze kolejna jajecznica z pieczarkami ale tym razem z cebulą...:)
Kupiłam rośliny i jeszcze nie przyszły. Nawet nie sa wysłane. W tym miesiącu chcę jeszcze kupić coś na skalniaki, żeby posadzić na ulicy. Później chyba trzeba będzie kupić cos zamiast bratków. Na razie bratki jeszcze bardzo ładne. Ptaki mi wyjadły wszystkie selery i pietruszkę naciową. Pietruszkę juz kupiłam ale posadzę ja w innym miejscu do donicy. Teraz mi skubia brokuły.
Czytam książkę o tajemnicach rodzinnych i sobie duzo tajemnic przypomniałam. Było w mojej rodzinie sporo spraw o których sie nie mówiło. Ja o nich zapomniałam a to mogło rzutować na moje zachowanie i zycie. Niektóre sprawy nie przynoszą chluby moim bliskim. Zdałam sobie sprawę, że miałam tendencje do idealizowania ich. Poniżałam jednocześnie siebie, bo mama zrobiła ze mnie czarną owcę. To nie tak. Ani moi bliscy nie byli idealni ani ja czarna owca nie jestem. Jakkolwiek zle sie czasem zachowywałam to nie odbiegałam zbytnio zachowaniem od moich bliskich. Adrian też wyrodkiem nie był. W dodatku zebrał też to co złe z rodziny ojca. Jego dziadak był w zakładzie karnym, bo znęcał sie nad rodziną.
Wczoraj przekonałam sie, ze jestem świetną wróżka i jasnowidzenie tez nie jest mi obce. Mam dar. Przeżyłam tez zawód i oczywiście zaregaowałam na sposób męski zamiast płaczu było pól butelki nalewki. Nie powiem o co chodzi ale moje zycie się teraz zmieni. Muszę zmienic plany i pozbierać się. Praca w tym pomoże... Sytauacja na niebie/astrologia/jest niezła. Poradzę sobie.