Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Piątek


Angielski na Eskk powoli zbliża sie do końca. Zostały mi 4 lekcje do ukończenia poziomu A2. Nie wydaje mi się, zeby to było takie proste. Niby podstawowe czasy znam ale sie mylę. No i to nie tylko czasy. Ważny jest np szyk zdania, ważne stopniowanie przymiotników, konstrukcja. Ciągle mylą mi sie wszelkie what i who a także do, for, at. Zapominam słówka. Peszą mnie długie zdania. Kurs był nieco dziwny, bo było dużo o podróżach, zabytkach. Była lekcja o wizycie u wizażystki. Czy to podstawowe słowa? Mam problem z mówieniem i słuchaniem. Skończę i skupię się na pisaniu ze znajomymi, Duolingo i fiszkach.

Gdybym się w mojej nowej pracy przyłożyła to mam szansę zarobić tyle, że dobiję nawet do 6500 dochodu miesięcznie. Pytanie tylko czy to ma sens. Nie miałabym życia prywatnego i musiałabym myśleć tylko o pracy. Juz by nie było czasu na czytanie tyle co teraz. Nie było by czasu na gadanie z S. Nie było by kiedy malować i uczyć się. Snu też by musiało być mniej. No i po jakie licho mi tyle pieniedzy. Nie mam zamiar zacząć kupować drogich ciuchów, złota czy drogich kosmetyków. Torebka nie musi kosztować 600 zł, a i tak kupuję je rzadko i częściej nie zamierzam. Za granicę nie jeżdżę. Na mieście nie jadam. Już bez tej pracy było mnie stać na wszystko czego potrzebowałam. Pracy szukałam ze względu na remonty.

Prawie cały tydzień plewię i jeszcze nie skończone. Ta praca koło domu to dla mnie zbawienie ale jej nie lubię za bardzo. Ruszam sie jednak codziennie po trochu i jestem na świezym powietrzu. To samo zdrowie. Gdybym miała wybór tobym leżała cały dzień na kanapie. Przydałaby się tez służba i to nawet do podawania rzeczy. Do tego stopnia jestem leniwa ruchowo. Mam jednak rozumu choć trochę i narzucam sobie ruch. Chciałam jeszcze narzucić sobie wstawanie co 25 minut i 5 minut ruchu w tym czasie np jakieś ćwiczenie. To jednak nie zdało egzaminu, bo nie chcę zrzucać kotów. One ciągle na mnie leżą.

Kupiłam her balife. Koktajl. Zobaczymy.

Od kilku dni staram się zmienić swój rytm dnia. Kiedyś pracowałam najintensywniej w nocy, a teraz staram sie wcześniej. WStaję i koło 11:00 już działam. Wyrabiam się wcześnie i wieczorem łatwiej zasypiam, bo nie jestem tak nakręcona. To też o tyle lepsze, ze wyrabiam się ze wszystkim. Wcześniej różnie to bywało.

  • mysz9

    mysz9

    27 maja 2023, 10:17

    Najważniejsze to języka używać, mieć z kim porozmawiać, albo coś czytać. Idziesz do przodu, czyli świetnie. W temacie pracy i dochodu: na tym etapie nie warto sobie zaprzątać głowy, jak bardzo nie musisz zarabiać dużo pieniędzy - zaczyna się od zarobienia jakichkolwiek w nowym zawodzie, wtedy okazuje się jakie są realia tej pracy i możliwości faktycznego rozwoju (życie jest poza naszą głową i wyobraźnią). Ruch rzeczywiście jest problemem - widzę po sobie, że kiedy teraz intensywnie piszę prace zaliczeniowe, jestem mniej aktywna. Staram się motywować, mimo wszystko, ale łatwo nie jest znaleźć czas.

    • araksol

      araksol

      27 maja 2023, 11:38

      tak myślisz. Ja piszę po angielsku ze znajomymi...

    • mysz9

      mysz9

      27 maja 2023, 12:03

      No i dobrze. Też szukam takich możliwości, żeby podtrzymywać język, którego się uczę (albo przez słuchanie/oglądanie) czegoś w Internecie, albo szukanie grupy na żywo. Wspomniałam Ci na blogu, że uczę się irlandzkiego, wiem, że są w mieście grupy spotykające się tylko po to, żeby porozmawiać w tym języku. To pewnie będzie mój punkt do odhaczenia, gdy się poczuję pewniej językowo. Pozdrawiam.

    • araksol

      araksol

      27 maja 2023, 12:10

      a skąd się wziął pomysł na irlandzki? To nie jest typowy język. Ja bym chciała rozsyjski B1 do końca. Angielski też b1 i moze liznąć niemiecki...

    • mysz9

      mysz9

      27 maja 2023, 13:14

      Mieszkam w Irlandii. Tutaj każdy mówi jednak po angielsku, a irlandzki jest używany w domu tylko w kilku regionach. Oczywiście język jest obowiązkowy w szkole jako drugi język. Ale irlandzki przydaje się, kiedy pracujesz w administracji. Ponieważ kilka godzin pracuję w takim charakterze, zaproponowano mi kurs i go wzięłam (nie płaciłam za niego). Zamierzam się dalej w tym kierunku rozwijać. Poza angielskim, który dobrze znam, chciałabym podtrzymywać znajomość niemieckiego i hiszpańskiego, no i o nauczeniu się dobrze francuskiego i szwedzkiego marzę (to mi chyba zostanie do zrobienia, gdy będę 50+). Rosyjski to też dobry pomysł, ale trochę braki mi motywacji.

    • araksol

      araksol

      27 maja 2023, 13:27

      o tyle języków...Musisz mieć chyba zdolności w tym kierunku. Ja nie mam...Truności we wszystkim co ze słuchu. Ja jestem wzrokowiec i kiedyś byłam raczej umysł ścisły...

    • mysz9

      mysz9

      28 maja 2023, 00:04

      Czy ja wiem? Nie bardzo. Wolę pisać i czytać niż mówić. Słuch mam dobry, więc mnie drażni, że po angielsku nie mówię idealnie (w sensie wymowy). To wszystko raczej kwestia możliwości, tego, że rodzice zawsze wspierali mój rozwój. Niemiecki miałam w LO (rozszerzony). Hiszpański przez 2 lata studiowałam (zaocznie). Szwedzkiego uczyłam się sama (podobnie jak francuskiego, kursu na studiach prawie wcale już nie pamiętam). Wiedza szybko ulatuje, dlatego warto używać języka gdziekolwiek. Inny język to inne myślenie. Fajna sprawa.

    • araksol

      araksol

      28 maja 2023, 01:05

      ja się uczyłam tylko rosyjskiego i niemieckiego. Za angielski wzięłam sie sama...