Koniec tygodnia. Ja będę spała dłużej w niedzielę dopiero, bo w niedzielę miting NA jest otwarty i niekoniecznie wezmę w nim udział. Zajęć w tym tygodniu nie mam.
Prawie dwa miesiące już minęły odkąd pozegnałam mamę. Koszmary mi sie juz prawie nie śnią. Mama mi sie śni często, ale to dobre, pozytywne sny. Już zaczynam się godzić z tym co się stało. Myśli o tym, że coś mam mamie powiedzieć, coś zrobić, że mam do niej iść zdarzają sie coraz rzadziej. Wiosną trzeba będzie zrobić tablicę na grób.
Dziś kolejny miting DDD. Ponoć wskazane by wziąć udział w 6 co najmniej zanim zaczną się warsztaty. Ja dziś jestem na etapie wybaczenia mamie. Niby mnie skrzywdziła, ale i dobro jej pamiętam. Nie zamierzam z tego wybaczenia rezygnować i wpajać sobie jakiś negatywnych uczuć w stosunku do niej. Była jaka była. Jak zdrowie jej pozwalało. Teraz tylko chcę odreagować to co mi uwiera, a co niebacznie mi zaszczepiła swoim postępowaniem. Nie posądzam jej o to by mnie krzywdziła celowo. No chyba, że wtedy gdy ja też w porządku nie byłam. Na warsztatach będzie praca z wewnętrznym dzieckiem. Mam książkę na ten temat. Może zerknę wcześniej.
Pod koniec tego miesiąca chyba pójdę do fryzjera i już sie boję po tej ostatniej akcji z wszami. Fryzjerce nic nie powiedziłam. Zmienić jej nie chcę, bo mnie zawsze dobrze obcina. jeszcze sie nie zdarzyło, zebym wyszła niezadowolona, a chodzę do niej juz długo. Teraz będzie balejaż z jasnym.
Kocham wszystkie moje koty, nawet dziką Suzi, ale pupile to Mruczek, Rozi, Aronek i Majka. Te koty najbardziej do mnie lgną i największy mam z nimi kontakt. Do Krzyśka najbardziej idzie sie przytulać Megusia i Punia. Trzy koty trzymają sie trochę na uboczu. Suzi umyka gdy się na nia zwraca uwagę. Jej siostra Czarnusia lubi dotyk, ale sama się o niego nie upomina. Wczoraj jednak przyszła do mnie na kolana z własnej woli. Onka jest kapryśna, czasem lubi być glaskana i przychodzi pospać w poblizu, a czasem nie. Ja koty mam przez całe zycie. Pierwszy mój osobisty kot to byl uroczy burasek- Odyseusz. Mialam wtedy 16 lat i przyniosłam go od koleżanki z liceum. później już kotów było po kilka. Ludzie mi podrzucali i ja zbierałam je z ulicy. Przynosiłam je do domu i później ktoś szukał im domu. Pamiętam wszystkie ich mordki. Najwięcej miałam 16 kotow. Wtedy trafiły się całe mioty nikomu nie potrzebnych istnień. Wydałam z nich tylko jednego- burą koteczkę. Pozostałe żyły u mnie do końca. Kilka jeszcze żyje. Ostatnio nowe koty nie przybyły. Proszę siłę wyższą, żebym trwała na tym swiecie do czasu aż pochowam ostatnie zwierzatko. Kot żyje i 20 lat. Czyżby juz tyle nie bylo mi pisane?
annaewasedlak
10 lutego 2024, 08:14Wszy od fryzjera przyniosłaś? Masakra. Ja zamierzam na razie nie farbować włosów. Poczekam,aż moje odrosną.
araksol
10 lutego 2024, 11:29ano złapałąm
mariposa04
9 lutego 2024, 20:55Odyseusz- świetne imię dla zwierzaka :)
araksol
10 lutego 2024, 11:28:)
barbra1976
9 lutego 2024, 11:17Bardzo podoba mi się imię Onka, coś takiego fajnego ma w sobie.
araksol
9 lutego 2024, 11:28Onka to Ona. Takie imię dostała...
barbra1976
9 lutego 2024, 11:37Domyśliłam się, super brzmi zdrobnienie.
araksol
9 lutego 2024, 12:36:)
alhe11
9 lutego 2024, 11:13Jesteś taka “ kocia mama” 😻 Każdy kot jest inny, każdego trzeba kochać 😍
araksol
9 lutego 2024, 11:27o tak wiem...
Carmello
9 lutego 2024, 10:30Ostatnie zdanie podsumowało cały Twój wpis: żyję tylko dla kotów - bez nich nie mam po co (powodu, aby) żyć. Tylko im jestem potrzebna (?) Jesteś świadoma tego przekazu?
araksol
9 lutego 2024, 11:27tak jestem świadoma. One są praktycznie dla mnie najważniejsze. Krzysiek i S by sobie dali radę beze mnie. ZWierzęta nie...
Carmello
9 lutego 2024, 12:18Ale to brzmi odwrotnie. Nie, że one Ciebie potrzebują, ale Ty ich, właśnie po to żeby mieć sens życia.
araksol
9 lutego 2024, 12:36to idzie w obie strony.