Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
piątek


Dziś chyba znowu praca na dworze. Drewno jeszcze jest. Długo na raz ciąć nie mogę, bo baterie siadają. Kupiłam słabsze i teraz mam. 20 minut cięcia i pilarka staje. Mam jeszcze z 3 dni cięcia mokrego drewna i trochę cięcia gałęzi i drewna suchego. Mam plewienie zielnika i mam sprzątanie sterty gruzu. Będzie kilka wiader. Jest ułożenie cegieł. Pracy na 8-10 dni i koniec. Pogoda na razie względna. Wczoraj udało się pociąć trochę drewna.

Grzyby na suszone kupione. Miałam 3 kg. Już są suche w worku. Mam też kilo pieczarek i chyba jeszcze kilo do suszenia kupię. Moze dziś mi Krzysiek kupi grzyby do zamrożenia. Mogą być maślaki. Zrobiłabym quiche i może zapiekankę. Teraz mam mniejszą tortownicę. Na ciasto czy quiche biorę szklankę mąki zamiast 1,5-2. To lepiej dla mnie. Nie udało mi się kupić kani i nie jadłam w tym roku. Ziemniaki na zimę już mam. Kupiliśmy 4 worki po 15 kg. Kiedyś dla siebie samej kupowałam 2 worki po 50 kg i to zjadałam. No ale frytki były co 2 dzień i nie tyłam. Jednak co wiek to wiek. Opał mam. 

Róże kupiłam i czekam na nie. 5 pójdzie do donic i jedna do gruntu.

Znalazłam książkę z interwencji kryzysowej typu podręcznika i może kupię choć jest droga jak dla mnie. Temat mnie interesuje. Jestem po warsztatach, ale chcę wiedzę utrwalić. Na studium się  nie zdecydowałam. Kilka książek już z tematu mam.

Już bym chciała prace koło domu i w domu pokończyć. Kusi mnie nauka, czytanie, malowanie. Teraz nie mam do tego głowy.