Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
13.08.2012 - patelnia i liczenie kalorii


Waga mi wciąż spada.
Kupiłem patelnię teflonową do grillowania. To takie trochę pseudogrillowanie, ale patelnia ma karbowane dno, więc przy smażeniu tłuszcz wycieka i pozostaje w rowkach. Ważne żeby to był dobry teflon, na którym można smażyć bez oleju. Dobry to znaczy nie patelnia za 20 zł od akwizytora, lecz taka kupiona w sklepie w cenie 150 - 200 zł. Wydatek jednorazowy duży, lecz jeśli nie chcecie przeżywać stresu w związku z przypalaniem wszystkiego lub też używać tony oleju by się nie przypaliło, to myślę, że warto zainwestować.

Druga sprawa, to ta, że coraz bardziej przekonuję się, iż diety na podstawie gotowych przepisów są bez sensu. Chodzi mi o diety typu marchewka rano, jajeczko na śniadanie, zupka kapusty o 18. Nie twierdzę, że są nieskuteczne. Są skuteczne, tyle że człowieka, który ma skłonności do tycia czeka dożywocie. Nie da się przeżyć całego życia na przepisach z dietki. Po osiągnięciu zakładanej wagi trzeba będzie jeść wszystko i brutalnie pilnować kalorii (lub dużo regularnie się ruszać, ale im człowiek starszy tym trudniej). Może więc lepiej od razu jeść wszystko i te kalorie liczyć, zamiast bazować na gotowych przepisach, a później liczenia dopiero uczyć od zera. Liczenie musi wejść w krew inaczej jojo. To samo z lekami wspomagającymi. Przy pomocy leków można chwilowo schudnąć, ale lekami człowiek nie nabędzie nawyku nieustannej kontroli ile i co się je. Do końca życia!