Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 240 - zgubiłem 40 kilogramów


Wszystkiego najlepszego z okazji świąt. :-) Na wstępie biję się w pierś. Mea culpa: zaniedbałem tego bloga. Ale nie zaniedbałem siebie. Chudłem i chudłem, i dokładnie w sobotę dobiłem do granicy zgubionych 40 kg. Zacząłem w sierpniu ubiegłego roku od masy 134 kg, teraz ważę 94, czyli gubiłem średnio 5 kilogramów miesięcznie. To jeszcze nie koniec chudnięcia (przynajmniej taką mam nadzieję), nie mniej jednak liczba kilogramów jest okrągła, więc pomyślałem sobie, że podzielę się swymi doświadczeniami w tym zakresie.



Rodzaj diety

Jedyne co robiłem to liczyłem kalorie. Starałem się nie przekroczyć 1500 kcal dziennie, jednak zdarzały mi się okresy, że kiedy wieczorem nie czułem głodu, kończyłem na liczbie niższej, np. 1200 kcal. Z założenia jadłem wszystko - nie miałem jakichkolwiek produktów z góry wykluczonych, wliczając w to i cukier i tłuszcze. Kiedy byłem zaproszony na jakieś urodziny, czy w gości, jadłem także ciasta i torty. Nie mniej jednak kiedy liczysz kalorie i masz świadomość, że każda płaska łyżeczka cukru do herbaty to 20 kcal, a każde masło rozsmarowane niezbyt grubo na pojedynczej kromce chleba, to ekstra około 40 kcal, sam/a z tych ulepszaczy smaku rezygnujesz. Wolałem bowiem zjeść ekstra kromkę chleba niż posłodzić sobie 2 herbaty. A ważyłem i wliczałem wszystko co się dało, nawet filiżankę gorzkiej kawy (2 kcal), czy listek gumy do żucia (7 kcal).

Jak więc wyglądała moja dzienna dieta? Składała się głównie z tego co po prostu lubię. Nie zmieniłem swych nawyków żywieniowych, jedynie ograniczyłem ilość pokarmów. Dzień żywieniowy składał się zwykle z następujących posiłków:


7.30 I śniadanie

Pół kromki chleba pełnoziarnistego (ok. 35 g) obłożone serem (żółtym, białym lub pleśniowym) oraz wędzoną rybą (zwykle pstrąg, łosoś, halibut, marlin, makrela), rzadziej podsuszaną kiełbasą


9.00 II śniadanie

To samo co wyżej.


11.00 III śniadanie

To samo co wyżej.


13.00 IV śniadanie

To samo co wyżej.


16.30 obiad

Często, z powodu trybu mej pracy, zjadany gdzieś na mieście.

Najczęściej jedno z takich dań: ryba z grilla lub z wody z gotowanymi warzywami / kurczak z grilla lub wody z warzywami / jajecznica na maśle z 3 jaj z małą bułką / jakaś zupa / sałatka warzywna z rybą lub kurczakiem


19.00 I kolacja

Zwykle kromka pumpernikla obłożona żółtym lub pleśniowym serkiem z wędzoną rybą (czyli danie podobne do śniadania)


20.00 II kolacja

Coś na dogryzkę, np trochę sera żółtego (samego), niekiedy piwo celem uzupełnienia cukru.


W weekendy czasem fundowałem sobie zamiast tych wszystkich kromeczek mrożonkę typu warzywa z ryżem i kurczakiem z Frosty. Ponieważ taka paczuszka to od 600 do 700 kcal, dzieliłem ją na dwie lub trzy porcje.

Dieta powyższa jest dość jednolita i nie zawiera zbyt dużo warzyw (nie przepadam) ani owoców (są dość kaloryczne), uzupełniałem ją więc raz dziennie łykając jakiś preparat z witaminami i mikroelementami.



Aktywność fizyczna

Szczerze mówiąc żadna. Najpierw nie mogłem (przeciwwskazanie medyczne po operacji), a później nie miałem sił i czasu się za to zabrać. Moja aktywność fizyczna ograniczała się do jazdy samochodem i łażeniem po piętrach oraz po mieście w ramach zwykłej pracy. Żadnych siłowni, basenów, aerobików, nordic walking, ani ćwiczeń w domu.



Problemy

Po pierwszym miesiącu diety przypadkowo wykryto u mnie w trakcie badań zakwaszenie organizmu (aceton w moczu, tzw. ketoza). Dzieje się tak kiedy organizmowi nie wystarcza cukru i zaczyna spalać w celach odżywczych tłuszcz. Stan ten więc jest przy odchudzaniu nieunikniony, jednak musi być kontrolowany, bo znaczna ketoza może prowadzić do śpiączki cukrzycowej i zagrożenia życia. Na szczęście u ludzi zdrowych ketozę stosunkowo łatwo redukować. Trzeba uzupełnić niedobory cukru, dlatego czasem wypijam piwo, zjadam ze dwie mandarynki albo jakiś owoc puszkowany w słodkim syropie (oczywiście zawsze licząc kalorie).

Warto zaopatrzyć się w aptece w paski do badania moczu dla cukrzyków (np. keto-diastix). Są bez recepty. W ciągu kilku sekund dowiecie się, czy macie za wysoki poziom acetonu. Jeżeli tak, to łykajcie coś słodkiego (piszę o osobach zdrowych; dieta dla prawdziwych cukrzyków, to inna bajka).

Po utracie około 30 kg zacząłem się nieświadomie trochę garbić i odczuwać bóle kręgosłupa kiedy stoję i staram się utrzymać go prosto. A widzieliście kiedyś garbiącego się grubasa? Paradoksalnie otyłość prostuje sylwetkę, bo utrudnia zgięcia i schylanie się w jakąkolwiek stroną. Wystarczy przywołać problemy osób otyłych z wiązaniem butów.

Trzeba też uważać na twarz. Pogłębiły mi się trochę bruzdy. Na szczęście w internecie można znaleźć ćwiczenia twarzy, które temu przeciwdziałają.



Co zmieniło się moim życiu na lepsze

Poczułem się pewniejszy siebie, znacznie atrakcyjniejszy oraz zdrowszy. Co chwile słyszę na swój temat coś w rodzaju 'wow!'. :-)

Miałem nadciśnienie, zupełnie zniknęło.

Przestałem w nocy chrapać i znacznie lepiej sypiam. Przy krótszym czasie snu czuję się wypoczęty.

Mogę wejść praktycznie do dowolnego sklepu i kupić sobie ubranie, które mi się podoba. Wcześniej był z tym problem. Tony za dużych na mnie ubrań poszły do PCK. W zasadzie ze starszych rzeczy pasują mi jeszcze jako tako tylko skarpetki i krawaty ;-)

Lubię teraz chodzić i się nie męczę! Wcześniej kiedy szedłem i, dajmy na to, starałem się jednocześnie z kimś rozmawiać, dostawałem zadyszki.



Parę wniosków na koniec

Jeszcze z dietą nie skończyłem, ale wiem że było warto.

Mam świadomość, że nawet jak osiągnę swą docelową wagę będę musiał liczyć kalorie - to dożywocie. Ale będę mógł zwiększyć ich ilość, tak żeby faktycznie odpowiadała zapotrzebowaniu organizmu. Na szczęście w liczeniu kalorii, nawet nie mając pod ręką wagi kuchennej, posiadam już spore doświadczenie.

Często znajomi pytali mnie jak to zrobiłem, bo oni próbowali i im nie wyszło. I praktycznie zawsze okazywało się po chwili rozmowy, że nie wyszło bo sobie folgowali. Na przykład licząc chlebek, ale nie licząc już masełka, nie traktując na serio faktu, że napoje też bywają (np. soki) bardzo kaloryczne, czy też nie biorąc pod uwagę tego, że próbowanie posiłków w czasie ich przygotowania także tuczy.

Trzeba bezwzględnie liczyć wszystko i tam gdzie się da to z wagą kuchenną.

Nie kupuję rzeczy, które nie mają tabelki z opisem ich kaloryczności na opakowaniu. Oznacza to bowiem, że albo producent w ogóle nie przywiązuje wagi do zdrowia konsumentów, albo produkt jest mocno kaloryczny i taka tabelka mogłaby owych konsumentów zniechęcić do zakupu.

Kluczem do sukcesu jest moim zdaniem duża ilość, w miarę równomiernie rozłożonych w ciągu dnia, posiłków. W pracy się ze mnie śmieją, bo kiedy ktoś wchodzi do mojego pokoju, to ja zawsze jem. Ale dzięki temu zrzuciłem 40 kg, praktycznie nie czując głodu.




  • AMORKA.dorota

    AMORKA.dorota

    2 kwietnia 2013, 18:15

    świetny wynik.Chyba poproszę męża,aby Cię poczytał to może Twoje postępy go zmobilizują.Pozdrawiam.

  • tirrani

    tirrani

    1 kwietnia 2013, 21:07

    zgubiłeś.... Pomóc Ci odszukać?;)

  • MagiaMagia

    MagiaMagia

    1 kwietnia 2013, 10:20

    gratuluje oraz zycze udanego i spektakularnego finiszu odchudzania!

  • ognik1958

    ognik1958

    1 kwietnia 2013, 09:49

    no gratulacje i witamy w klubie "cztedziestek" tylko ja przeszedłemł na stabilizacje już … 2 lata kurcze można przezwyciężyć i jojo i stare nawyki .Nie zaprzeczam że można inaczej tylko dla mnie obok tych 1500 w żarle sa zbawienne dwa długie ćwiczenia w sobotę ,niedzielę w terenie i jak nie wytrzymasz utrzymać wagę tylko na 1500 to radzę poszukać jakąś dodatkową broń w jakiś tam ćwiczeniach Ludziska zgłaszają zwalenie tłuszczu -to inspirujące ale często gęsto zapominają ze bój o wagę to dopiero się zaczyna i braknie im dalszej wytrwałości dlatego życzę i utrzymania wagi i aktywności na Vitali bo to jest pierwsza garda w walce ze starymi złymi przyzwyczajeniami jeszcze przed desperackim aktem metamorfozy powodzenia no i życzenia miłych świąt tomek P.S. dzieki za wyczerpujące rady i doświadczenia