Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Sinusoida


Kolejny weekend poza domem. Co się wydarzyło? W piątek waga spadła do stanu sprzed tygodnia, do 104,8. W sobotę jeden dzień pofolgowałem sobie na kolacji z liczeniem kalorii. Efekt? Mimo, że w niedzielę się już z powrotem pilnowałem, dzisiaj rano 106. 

Zaczynam więc walkę dalej. Dzisiaj byłem zarówno godzinę na siłowni, jak i godzinę na basenie. Jutro zakwasy. Zjedzone od rana: 1319 kcal.

  • ssss1

    ssss1

    19 listopada 2019, 04:23

    Wyjazdy służbowe mam opanowane: rano w hotelu zawsze jajka na twardo, lunch - wybieram mięso i warzywa, żadnych sosów, dinner najczęściej opuszczam lub symbolicznie coś na talerz nałożę, żadnych deserów. Zasadniczo to jestem zdziwiona, na takich kaloriach powinieneś lecieć z wagi bardzo szybko. Widocznie twój organizm jest przyzwyczajony do głodowych racji i oszczędza energię.

  • Gramatyka

    Gramatyka

    18 listopada 2019, 22:31

    Najważniejsze to trzymać się wytyczonej ścieżki, a jak się z iej zejdzie, to wrócić od nowa. Pewnie ten wzrost wagi to tylko treści jelitowe. Trzymam kciuki!

    • archange

      archange

      18 listopada 2019, 22:58

      Treści jelitowe. Brzmi romantycznie. ;)