Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wyników brak...


W tym tygodniu nie ma podsumowania wagowego. Dlaczego? Powód jest banalnie prosty, moja szklana przyjaciółka po prostu się rozładowała a ja jak na złość nie posiadam zapasowych baterii. Także niedobory uzupełnię w tym tygodniu albo następnym więc pogląd na sytuację będę miała niedługo. Może to śmieszne, ale dla mnie takie cotygodniowe sprawdzanie stanu mojej wagi jest dla mnie pewnego rodzaju wyznacznikiem jak mi idzie moja prywatna walka. Bądź w okresach w których się nie odchudzam a czasem takie są, stanowi pogląd jak bardzo zaszalałam i kiedy się opanować i kontrolować te plus minus  kg.

Jeśli chodzi o stopień ruchu w tym tygodniu bywało różnie. Spacery nie zostały odhaczone z taką częstotliwością z jaką zakładałam, poniekąd z uwagi na ogrom pracy jaki był w tym tygodniu a z drugiej strony z uwagi na uszkodzoną nogę. Każdy kiedyś chyba w pośpiechu źle stanął i mu się "podwinęła" noga. Taki niefortunny wypadek w postaci wpadnięcia w dziurę w trawniku wykopaną przez moje wspaniałe pieski spowodował kilkudniowy ból w obrębie całej stopy. Poszłam więc po rozum do głowy i postanowiłam delikatnie odpuścić.

U mnie piękna złota polska jesień z niewielkimi przelotami i przyznam szczerze, że korzystam ile mogę z tej cudownej aury. Owszem bywają wiatry ale zaskakująco ciepłe jak na tę porę roku.