Dziś już na szczęście ok z moim żołądkiem, ale przez całą noc miałam uczucie takiej pełności, że już chyba nigdy nie przesadzę z nadprogramowym jedzniem. Przez co nie mogłam za bardzo spać i musiałam to odespać rano. Na wadze duży wzrost, bo ważę dziś równe 56 kg. Ale nie przejmuję się tym, bo wierzę, że to szybko zleci ;) Z ćwiczeniami dziś też w miarę ok. Poszły w ruch ramiona, trochę uda i pośladki i oczywiście brzuszek ;) Jutro robię już znienawidzone przeze mnie przysiady. I jeszcze hula-hop się do mnie uśmiecha, więc może czas najwyższy go odkurzyć i trochę pokręcić podczas oglądania jakiegoś fajnego filmu.
Zrobiłam sobie piękną kolację, no cuda na talerzu, tak to ładnie wyglądało biały serek wiejski, trochę dżemu i banan, chciałam nawet zrobić zdjęcie i pochwalić się piękną kompozycją, ale nie doniosłam, znaczy udało się donieść do pokoju, ale jakimś dziwnym trafem wszystko wylądowało na krześle i tyle z mojej zabawy z układaniem jedzenia. Musiałam to jakoś pozbierać, powyciągać włosy i zjeść już bez takiego entuzjazmu. Ale i tak było bardzo smaczne, chociaż tyle:)
Przeczytałam taką książkę "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy?", z której wychodzi, że jestem stuprocentową miłą dziewczyną, nie ma we mnie nic z zołzy, a według autorki to nie wróży nic dobrego;) Nie no traktuję to z przymrużeniem oka, ale niektóre stwierdzenia miała bardzo trafne i na pewno spróbuję trochę tej zołzy w sobie obudzić ;) Zobaczymy z jakim rezultatem to wyjdzie;)