Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powrót, 21 lipca


Nie pisałam bardzo długo, sporo na głowie mam ostatnio. Wiadomo to nie od dzisiaj, ale czasem warto sobie powtórzyć, człowiek nie docenia tego co ma, zawsze mu za mało, a to ktoś ma lepiej, a to chciałby lepiej więcej, a kiedy to co ma się sypie dopiero dociera do niego że miał dużo, gdzieś kiedyś przeczytałam że to małe, zwyczajne codziennie rzeczy tworzą nasze szczęście. Dużo mi się sypie komplikuje w życiu i stąd takie przemyślenia, sytuacja w domu kiepska, mama cały czas kłóci się z ojczymem co rujnuje całą atmosferę domu, ostatnio były straszne burze mają być znów w czwartek, a ja boję się panicznie kiedyś to zawału w końcu chyba dostanę bo panikuję tak że nie wiem. W życiu miłosnym dno, po złamanym z hukiem sercu i tak wciąż mam tego człowieka w głowie, a kiedy kogoś poznam to i tak nie umiem jakimś uczuciem go obdarzyć, a to i tak teraz mój najmniejszy problem bo dużo więcej mam na głowie. 

Na szczęście w diecie i ćwiczeniach nie poddałam się, ale nie mam też wcale apetytu, boli mnie do tego od paru dni kręgosłup nie wiem czemu więc odstawiłam brzuszki na parę dni, ale systematycznie biegam/skaczę na skakance i robię skalpel Chodakowskiej, wychodzi że 4-5 dni w tygodniu ćwiczę, mało jem i widzę różnicę, może nie wielką ale jest lepiej.