W piątek poszłam znów pobiegać. By odwrócić złą passę. Tym razem miałam szczęście, że jelita upomniały się o swoje przed biegiem. Kurczę, żeby zawsze tak było....
Zrobiłam trening na tempo. Mila wolno i mila szybko.
Później bieg spokojny. Trucht. Kilka zatrzymań, by zrobić zdjęcia nieba. Znów było pięknie.
W domu zaś mąż zostawił dla mnie 500g frytek pociętych w wodzie. Przyszła mini frytkownica z Lidla. Wlałam więc wcześniej odłożony olej (zlewamy do słoika i jeśli się nie spali to używamy kilkukrotnie) i przygotowałam sobie porcje. Siedziałam po 21 w ogrodzie i smażyłam. Kupiliśmy frytkownice, bo smażenie na patelni zostawia zapach w całym domu. Z reguły więc robimy fritki z actifry. Mniej kalorii mają. Ale czasem te z oleju chodzą za człowiekiem i kuszą.
To była pyszna pozna kolacja. Nadal miałam deficyt kcal.
PACZEK100
3 września 2022, 20:06Ooo frytunie:D kusisz
Babok.Kukurydz!anka
3 września 2022, 21:08Jutro pokuszę bardziej. Mąż przygotował dania azjatyckie.
Krummel
3 września 2022, 18:28Ooo czyli może dasz radę wyszkolić jelita :P
Babok.Kukurydz!anka
3 września 2022, 19:04Może. Myślę że to był przypadek.
barbra1976
3 września 2022, 14:41Też mi kupa psuła biegania.
barbra1976
3 września 2022, 14:49Do nibylasu z papierem latałam 🤣
Babok.Kukurydz!anka
3 września 2022, 15:37ja mogę tylko komuś pod domem zostawić niespodziankę. Ani krzaków, ani lasów. Widoczność na 4km w każdą stronę.
barbra1976
3 września 2022, 16:49Masakra