Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Czego najbardziej się boisz?


Po piątkowej wizycie u psychologa mam wrażenie, że najbardziej boje się go zawieść. Nie wiem.. mam mieszane uczucia. Widzę, ze facet chce dobrze, ale ja taki people pleaser nie powinnam dostawać takiego feedbacku od osoby, która ma mi pomóc.

O co chodzi? Otóż rozmawiam z nim od miesięcy o moich staraniach o przyjęcie do pracy do pewnej firmy. Wciąż, od września nie pojawiła się tam oferta pracy, na którą HR doradca chciał abym aplikowała, ale zdaniem badacza tego działu, który mnie interesuje – będą szukać do pracy na pewno do nadchodzącego września, kiedy otworzą nowe przestrzenie laboratoryjne. W międzyczasie firma odrzuciła moją kandydaturę na dział sąsiedni – fizjologii. I ten mój psycholog wałkuje mnie od miesięcy, że to nie jest jedyna firma i że z tego jak opisuję moje miejsce pracy to nie mam tam przyszłości, rozwoju, a raczej kłopoty, bo zaczyna mi nawalać zdrowie, a takie osoby firma spycha na margines lub zwalnia. W piątek wybitnie wałkował mnie, że za 10 czy 20 lat moje okienko poszukiwania nowej pracy ograniczy się do pracy fizycznej, a obecnie jeszcze mogę w sektorze bardziej umysłowym szukać pracy. Mówi, że mój holenderski jest dość dobry by szukać dobrej pracy, gdzie się nie zmęczę. Trzymał mnie półtorej godziny i miałam wrażenie, że rozmowa idzie w kierunku, kiedy ja mam się zobowiązać, że zaaplikuję do innych firm. przyznam szczerze, że nie bardzo chcę, bo większość ofert pracy dotyczy jeżdżenia po Europie i świecie albo dojazdów do pracy ponad 100 km. W skrajnym wypadku ponad 170 km. mam 3 firmy w zasięgu 50 km, ale nie chcę tak daleko jeździć. To jest godzina rano i godzina popołudniu plus kilka tysięcy euro na drugi samochód. Teraz jeżdżę z mężem albo rowerem. Jest tanio.

Więc ja, osoba która nie umie powiedzieć „nie” i czuje, ze wszyscy dookoła muszą być ze mnie zadowoleni, dostałam wykład o tym, że logiczne jest teraz zmienić pracę. I choć wiem, że ma on rację, to boję się jak cholera. Do tego stopnia się nakręciłam [choć mało pozytywnie], że przejrzałam te firmy i ich rekrutacje. No… cośtam się ogarnie. nie mam wiary jednak w sukces. Aha, Kay jeszcze namawiał mnie, aby pójść do szefowej po referencje. Od jakiegoś czasu sama się ku temu skłaniam i myślę, że można spróbować.

W czwartek obudziłam się z bólem pleców. Jadąc do pracy myślałam sobie tylko: „mam tego dość, muszę odpocząć”. Cały ranek chodziła za mną myśl, że powinnam zostać w domu, poleżeć i przeczekać ból aż minie. Z reguły nie biorę przeciwbólowych na inny ból niż migrena. Kolega wziął ode mnie najbardziej sztywną, na wpół siedzącą pracę, a ja porobiłam wszystko inne wymagające trochę ruchu i różnorodności dla kręgosłupa. DO końca dnia ból minął, ale zmęczenie i przesyt pracą nie. Poprosiłam szefową o wolne i piątek zostałam w łóżku. Był to strzał w dziesiątkę, miałam naprawdę udany dzień. Postanowiłam kupić też piłkę do ćwiczeń. Ponownie. Aby rozciągać odcinek lędźwiowy i ogarnąć trochę moje plecy.

  • Kaliaaaaa

    Kaliaaaaa

    27 marca 2023, 17:21

    Tak sobie mysle- dojazdy to faktycznie minus- ale przecież nie musisz traktować tej nowej dalszej firmy jako docelowej? 2-3 lata i z nowymi doświadczeniami możesz szukać czegoś bliżej. W obecnej będziesz się czuć coraz bardziej zmęczona, bez perspektyw na zmianę... Z tego co piszesz masz wąska specjalizacje, ale praca jest twoja pasja .... To calkiem sporo:) Nie chodzę na terapię, ale w sumie to nie wiem czy powinna ona polegać na ciśnieciu kogoś na siłę. Tzn mam wrażenie że nie.

  • aska1277

    aska1277

    25 marca 2023, 20:14

    Ja powoli uczę się tego, że ja też jestem ważna. Nie da się wszystkich zadowolić, pamiętaj o tym.

    • Babok.Kukurydz!anka

      Babok.Kukurydz!anka

      25 marca 2023, 20:47

      Bardzo ważna lekcja. Wydaje mi się, że w Polsce tego uczą tylko chłopców. Dziewczynki mają służyć.

  • Krummel

    Krummel

    25 marca 2023, 08:51

    Zawsze podziwiałam osoby, które bez problemów potrafią wyjść ze strefy komfortu. Ja się cholernie boję porażki, a jeszcze stosuję wobec siebie sabotaż, wmawiając sobie, że nie jestem zbyt dobra tu, tu i tu. Ta samokrytyka jest tak ograniczająca, że to się w pale nie mieści. Jakiś czas temu mieliśmy w biurze luźną rozmowę na temat dodatkowej pracy, i jedyne co przychodziło mi do głowy, jak mogłabym sobie dorobić, to praca fizyczna bez znajomości języka typu sprzątanie, pakowanie. I argumenty osób trzecich, że to są stanowiska dużo poniżej moich kompetencji jakoś do mnie nie przemawiają, ponieważ w moich oczach nie dam sobie rady, gdyż... Nie jestem zbyt dobra. Ludzie w pracy pytają się, co ja u nich robię z takimi kwalifikacjami i zdolnościami, a ja nie widzę siebie kompletnie na stanowisku, które wymaga czegoś więcej oprócz dwóch rąk, nóg i wydukania kilku słów.

    • Berchen

      Berchen

      25 marca 2023, 09:14

      😂🙈 Ja mam chyba odwrotnie, moja diara w to ze sobie poradze jest na tyle silna ze potrafie z jednym dniem podjac decyzje🙊. Pozniej jesli sa problemy , rzeczy ktorych musze sie szybko nauczyc to nie jest latwo, ale tochyba mnie nakreca i tworzy nowe sily. Czasem to ryzykowne, ale na ogolwiem na ile moge sobie pozwolic, nie rtucam sie z motyka na slonce.

    • Berchen

      Berchen

      25 marca 2023, 09:37

      Wiara nie diara 😂- slownik.

    • Krummel

      Krummel

      25 marca 2023, 09:51

      O Berchen, mnie tego bardzo brakuje i przydałaby mi się cząstka odwagi i wewnętrznej siły. Teraz sobie pomyśl, że codziennie dzwonię, piszę maile, rozmawiam z dostawcami, klientami, przedstawicielami handlowymi, ale gdy padła propozycja żebym całkowicie przejęła reklamacje (które i tak robię), odpowiedziałam, że ja odpadam, ponieważ tym powinien zajmować się ktoś, kto mówi po niemiecku i mógłby zostać wizytówką firmy. Mam gadane, super aparycję, potrafię wejść w łaski największego du.pka, ale nie, to nie mogę być ja hahaha :)

    • Berchen

      Berchen

      26 marca 2023, 06:51

      Omg🙈

    • Kaliaaaaa

      Kaliaaaaa

      27 marca 2023, 17:14

      Ja muszę coś zrobić, zmienić....podjąć wyzwanie - bo faktycznie praca bez kwalifikacji, nierozwojowa, po części fizyczna nie jest fajna. Tzn ma swoje plusy(czysta głową), ale fizycznie i z wiekiem robi się zwyczajnie ciężko. Zbieram się że dwa lata do jakiejś decyzji.... Jedna opcja sama mi odpadła właśnie przez rozwój technologii... Ale mam za sobą tyle błędnych decyzji że panicznie boje się kolejnej... Mój mąż prze jak taran, rozwija się , ma już stanowisko kierownicze- bez studiów, bez znajomości niemieckiego, jak sam mowi- jest przeciętny w tym co robi....Mój brat robi karierę w międzynarodowym korpo nie znając angielskiego (ani żadnego innego języka). Wiec może to faktycznie płeć i wychowanie? Próbują, ponoszą porażki, ale próbują ponownie. A ja jestem sparaliżowana....