To ewidentnie nie jest mój dzień. Weekend też nie był mój.. Przeziębienie daje się dalej we znaki. Dziś do kataru doszedł kaszel. Suchość w gardle, to potworna sprawa. Najgorzej w pomieszczeniach :( jak weźmie kaszel, to płuca idzie wypluć. No nic wezmę jakieś proszki i może uda się noc przespać.
Treningu nie ma i póki co nie zanosi się, aby był. Staram się chociaż liczyć kalorie.
I posiłek: owsianka z jabłkiem i cynamonem ( na szybko)
II posiłek: budyń z sokiem wiśniowym i wiśniami
III posiłek: makaron plus polędwiczki
IV posiłek: truskawki, kiwi, nektarynka, chipsy i kawa
Tak, to byłoby na tyle. Teraz zmykam zrobić sobie inhalację z majeranku. Zaszkodzić, nie zaszkodzi, a może pomóc. Także dbajcie o siebie.
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Działaj na swoich zasadach, nie patrz na innych. Powodzenia w nowym tygodniu. Dasz radę, a nawet jeśli upadniesz, powstań, idź dalej. Miłego wieczoru, pozdrawiam :) :*
Przeziębienie nie daje za wygraną. Wczoraj nie miałam siły usiąść do kompa i dodać wpisu, a z telefonu nie lubię ;) Dziś mam trochę siły, więc na szybko dodaję wpis. To, że choroba nie odpuszcza, nie oznacza, że się poddałam. Co prawda treningu brak, ale kalorie liczone.
I posiłek: bułka fitness,sałata, kindziuk, jajka z majonezem
II posiłek: banan, jabłko, kiwi, maxi king
III posiłek: ziemniaki, ryba, sałatka z cebuli i ogórka kiszonego
IV posiłek: monte, paluchy serowe, chipsy paprykowe, kawa nektarynka
Dzisiejszy dzień niby spokojny, leniwy... a jednak dwa prania zrobione, kominek wyczyszczony, drewno przyniesione :) Pomiędzy posiłkami, kładłam się na 15 minut i tak minął dzień. Mam nadzieję, że nowy tydzień minie spokojnie i wrócę do treningów, bo brakuje mi ich. Ale teraz zdrowie najważniejsze. Nie ma sensu pocić się jak świnka podczas treningu, a potem chorować przez miesiąc. Także najpierw muszę ogarnąć przeziębienie, a na trening przyjdzie czas. Tymczasem będę pilnowała jedzenia. Nooo wczoraj po tygodniu zanotowałam spadek 0,6 kg :) co dało mi kopa :) Bo dawno nie miałam spadków.
Także działammmm aaaaa odnośnie tytułu... plan na Wielki Post ? Tak sobie dziś z koleżanką pisałam i podjęłyśmy wspólnie decyzję, że od 6 marca czyli po popielcu, aż do wielkiego czwartku czyli 19 kwietnia czyli 45 dni będziemy bez słodyczy. Tzn ja głównie z kupnych. Jeszcze muszę przemyśleć sprawę jakiś zamienników. Bo tak nagle odstawić całkowicie cukier, to nie dla mnie. Ale stopniowo , już powinno być lżej. No i jeśli będę miała jakieś zamienniki dla kupnych słodkości, to też powinno być lżej.
Także, jeśli masz ochotę dołączyć, zapraszam :) Razem łatwiej ;)
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Nawet jak masz gorszy czas. Każdy miewa gorszy dzień, czy dwa. To nic złego, jesteśmy tylko ludźmi. Trzymam za Ciebie kciuki. Dasz radę. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :*
Piątek, piąteczek.... tak się cieszyłam, że nadchodzi i co ? I nic... ból gardła dziś daje się mocno we znaki. Rano jeszcze było powiedzmy, ok... ale popołudniu do kitu :( Boli coraz bardziej :( Dlatego treningu nie będzie, ale może dobiję do 15 tyś kroków. Kalorie za to policzone, chociaż i one wisiały na włosku.
I posiłek: bułka z twarogiem wędzonym, rzodkiewka
II posiłek: skyr pitny ( już coś czułam gardło)
III posiłek: wizyta z młodą w kfc walentynkowo ;) longer i pół Qurito oraz dwie kawki
To byłoby na tyle. Oby tylko jutro było lepiej. Nie wiem czy się nie zaraziłam od M :) ajjj te choroby, niech już wiosna się zjawi. Ale nic... nie poddam się. Na wieczór wpadnie jeszcze ewentualnie mleko z miodem i masłem, więc lekko dobiję kalorie.
Miłego weekendu Tobie życzę. Pamiętaj, aby się nie poddawać. Dasz radę. Wierzę w Ciebie. Powodzenia. Pozdrawiam :)
Czwartek czy spokojny ? Można tak powiedzieć. Dziś z młodą wybrałyśmy się na galerię, kupiła sobie kilka rzeczy. Przy okazji zajrzałyśmy do mcdonalda ;) i do domku. Jakoś nie czuję się super od rana. Głowa mnie boli, ale może dlatego, że wcześnie wstałam. Może to pogoda ( sypał z rana śnieg). Dlatego też nie ma dziś treningu. Kalorie policzone
I posiłek: bułka z pasztetem domowej roboty ( jeszcze troszkę zostało :)
II posiłek: cheesburger
III posiłek: owsianka z jabłkiem, cynamonem, kiwi
IV posiłek: czekolada dubajska ( tym razem córka robiła) ser, krakersy i kawa
Oj muszę przyznać, że polubiłam ostatnio owsianki. Zobaczymy jak długo :)
Działam dalej, nie poddaje się. Pamiętaj, aby się nie poddawać. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :)
Nie było mnie kilka dni, ale to nie oznacza, że się poddałam. Cały czas działam. Co prawda w poniedziałek treningu nie było, bo kiepsko się czułam ( ale za to były kroki 15365), we wtorek bez treningu, ale również były kroki 15749, a dziś już wpadł trening
30 minut z ciężarkami, taki lekki trening, ale sprawił mi dużo radości :) kalorie cały czas liczone
I posiłek: chleb z kiełbasą kindziuk ( na szybko)
II posiłek: owsianka z jabłkiem, cynamonem ( raj w gębie)
III posiłek: bułka, sokoliki, ser, sałatka z ogórka i cebulki z majonezem ( z obiadu młodej)
IV posiłek: maxi king, nektarynka, paluchy serowe i kawa
W poniedziałek i wtorek również kalorie były liczone, ale nie będę już wstawiała foodbooków.
Powiem tylko tyle, że wczoraj też była owsianka ;) z jabłkiem, to jest istny sztos :) Polecam. Znając mnie.... będę jadła tak długo, aż mi się znudzi :D
A czemu mnie nie było? Otóż jak wróciłam w poniedziałek do domu, to mnie ścięło. Nie miałam siły, ochoty na nic. Nawet nie poszłam na zebranie rady rodziców. Wczoraj wróciłam również przed 17, a że wrócił i M.... chory... to same rozumiecie :) Nie, nie on nie umiera mając gorączkę ( na szczęście) Ale a to pranie, a to obiad, a to coś i tak była 19, a ja w łóżku ... bo dalej nie czułam się super, więc wolałam się wygrzać, niż pocić na treningu. Za to dziś mimo, że M leżał i się kurował, to ja wskoczyłam w ubrania treningowe i siup... machnęłam trochę ciężarkami :) Jeszcze M się śmiał, że nie mogłam mu zrobić herbaty, bo przygotowuję się do maratonu hihih ( tak wyglądałam pod czas ćwiczeń :) Uśmialiśmy się oboje. Dziś niestety pojechał. Oby nie rozłożył się na całego. Dostał co prawda leki, ale wiecie... albo i nie, że leczenie w kabinie, to nie to samo, co we własnym łóżku.
Także działamy. Trzymam za Ciebie kciuki, nie poddawaj się. Pamiętaj, że każdy może mieć gorszy dzień, to nic złego. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam
Niedziela? Kiedy zleciał weekend? Nie mam pojęcia, ale jedno wiem... zdecydowanie za szybko. Wczoraj było wieczorem kiepsko... dodałam wpis i siup do łóżka. Padłam jak mucha, ale dziś już lepiej. Do tego stopnia, że wpadł trening
Dziś wpadły ciężarki, wymachy, skłony. To był fajny trening. Na spokojnie, bez szaleństw poćwiczyłam. Tego potrzebowałam. Kalorie policzone
Zwiększyłam kaloryczność, póki co na tydzień i zobaczymy jak będzie. Chciałabym robić owsianki na śniadanie lub drugie śniadanie ( a one bywają kaloryczne i później niewiele mi zostawało do końca dnia) Po tygodniu zdecyduję, czy zostawiam czy jednak wracam do 1800.
I posiłek: bułka z pasztetem i ogórkiem kiszonym ( pasztet domowej roboty)
II posiłek: chipsy, kanapka kinder ( jakaś nowość - całkiem dobre)
III posiłek: a'la carbonara ;)
IV posiłek: monte, paluchy serowe, nektarynka i kawka
Tak kusiłyście pasztetem hihih, aż poprosiłam mamę, aby zrobiła. Ajjj uwielbiam pasztet w jej wykonaniu ( jutro na śniadanie też wpadnie ) Tak jak pisałam, dziś czuję się lepiej. Chociaż chwilami miałam spadek formy. Wybiła godzina 17, a ja poszłam się kąpać ( a w zasadzie napuściłam wody, dodałam soli, nałożyłam maseczkę na twarz, wzięłam książkę do ręki i tak leżałam 30 minut) Tego też potrzebowałam ( czasu tylko dla siebie) Miałam zrobić w weekend domowe spa ( nie wyszło) to chociaż taki relaks sobie zrobiłam ;)
Także działamy, nie poddajemy się. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :)
Piątek od samego rana pozytywny, spokojny. Jednym słowem dobry dzień, ale był moment, że było ciężko. Rano podrzuciłam młodą do szkoły, potem zakupy i do domku. Wciągnęłam śniadanie :) Potem chwila odpoczynku, przygotowanie obiadu... potem wpadł trening
40 minut ( gumy, ekspander i ciężarki) to był piękny trening. Tego mi brakowało :) Kalorie dziś także policzone
I posiłek: bułka z ogórkiem konserwowym, kaszanką
II posiłek: banan w biegu
III posiłek: kurczak w cieście chrupiącym z ryżem i surówką ( zjadłam połowę porcji) i kawka
Obiad miał być inny ;) ale będąc w mieście M stwierdził, że idziemy na obiad do chińskiej :) No i poszliśmy. Kiedyś potrafiłam zjeść całą porcję, a teraz ledwo połowę. Może to i lepiej, bo to danie jest obłędne :D
Tak... ale nie cały dzień było pieknie i kolorowo. Zanim dotarliśmy na obiad, byliśmy w mieście i strasznie bolała mnie głowa ( mówię z głodu, bo jednak banan był w locie) ale po zjedzeniu obiadu, nic się nie poprawiło... Okazało się, że to zatoki..... jak tylko przyjechaliśmy do domu, wzięłam tabletkę i ból jak ręką odjął, dosłownie.
Także reszta dnia już spokojna, bez bólu. Napaliłam w kominku, nałożyłam maskę na włosy, skrobię wpis... szperam w poszukiwaniu inspiracji kulinarnych ;) Aaa odnośnie czekolady dubajskiej ;) podaję mój przepis
Oczywiście czekoladę można dać jaką się chce. Ja akurat miałam kindera mikołaja :) więc go użyłam.
Zatem tak... najpierw roztopiłam część czekolady, rozlałam w foremce silikonowej ( tak aby wszystkie ścianki były lekko pokryte czekoladą i spód. Tak wypełnioną foremkę odstawiamy, do zastygnięcia. W tym czasie na patelnię daję masło, następnie pokrojone w cienkie paseczki ciasto filo ( lub jeśli masz ciasto kataifi) podsmażyć ( uważając, aby się nie spaliło. Przyrumienić, wrzucić do miski i dodać krem pistacjowy, wymieszać. Taką masę dać do foremki, na to kolejną porcję roztopionej czekolady. Ładnie wygładzić i siup do lodówki :) Smacznego :) Uwaga bo chrupie niesamowicie i wciąga :) Mi z tej porcji wyszło 6 czekoladek :)
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Działaj. Przed Tobą weekend, nie szalej, ale też nie rób sobie wyrzutów, jak coś pójdzie nie tak. Jesteśmy tylko ludźmi. Każdy ma prawo mieć gorszą chwilę, to nic złego. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :*
Czwartek całkiem spokojny, ale w domku. Ja coś kiepsko z rana się czułam, młoda też została w domku. Rano szybko poszłam do dino, po małe zakupy. Zjadłam śniadanie, potem chwila odpoczynku, porządki i wpadł trening
Szczerze to strasznie mi się nie chciało, to raz, a dwa.... jakiś brak mocy. Ale mówię... nie, nie... bo to kolejny dzień bez treningu. Jak tak dalej pójdzie, to luty zawalę na własne życzenie. Pyk, pyk przebrałam się i złapałam za ciężarki i działa się magia hihihi. 30 minut zaliczone na początek ;) tego potrzebowałam. Kalorie policzone
I posiłek: bułka serowa, ser brie, ogórek, sokoliki
II posiłek: żurek z jajem
III posiłek: nektarynki, czekolada dubajska ( sama robiłam) kawka
Ser brie wpadł, bo dostałam od rodziców, a dawno nie jadłam ;) smakował nieziemsko :) Czekoladę dubajską zrobiłam i zjadłam z apetytem hihihihi polecam ;) Jeśli młoda nie zje wszystkich to, jutro też wpadnie ;) kawałek. Żurek był również pyszny, ale chyba nie mogę jeść z białą kiełbasą i polską... bo diabelsko mi się odbijało :( to nie było przyjemne.
Ogólnie dzień na plus. Jadłospis zaplanowany w całości. Na jutro też zaplanowałam jadłospis ( jest szansa, że wszystko zrealizuję)
Pamiętaj, aby się nie poddawać. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :)
Niewiele dziś zjadłam. Sałatka po powrocie do domu zapchała mnie na całego ( ciekawe czy rano zjem śniadanie ) Ale tak na poważnie. Rano odwiozłam młodą do szkoły, potem po mamę i na komisariat na inną wioskę. Mama zeznawała jakoś świadek ( została oszukana przez panią z PZU) Na początku policjant nie chciał mnie wpuścić, ale uparłam się, że to ja odkryłam, że owa pani jest oszustką, to ja w dokumentach mamie wszystko zaznaczyłam i chcę być przy przesłuchaniu. Poza tym mama jest starszą osobą i może nie pamiętać wszystkiego sprzed 3 lat. Dlatego uparłam się i mnie wpuścił. I dobrze zrobiłam, że dopięłam swego i mogłam wejść z mamą. Chwilami mama nie rozumiała co policjant do niej mówi. Więc ja tłumaczyłam na ludzki język. Czasami czegoś nie dosłyszała. Także dobrze, że z nią byłam. Trwało to półtorej godziny.... Jak wyszłyśmy , mama odetchnęła. Widziałam, że było jej ciężko i denerwowała się. Całe szczęście, że ma to za sobą już.
Po powrocie małe zakupy, odwiozłam mamę do domku, potem po młodą i też do domku. Obiad, chwilę poleżałam, napaliłam w kominku..... usiadłam do kompa w celu nadrobienia zaległości. Trening nadrobię, dziś nie chcę nic na siłę robić. Trening nie zając, nie ucieknie ;) A zdrowie i samopoczucie, owszem. Dlatego reset wskazany. Zresztą mam wrażenie, jakby mnie coś brało ( znowu) Już nawet pisałam znajomej, niech mnie weźmie porządnie a nie na raty :) bo to jest męczące. Ale ja dam radę, wiem to.
Także pamiętaj, aby się nie poddawać. Każdy ma gorszy dzień, to nic złego. Grunt, to się podnieść i iść dalej. Robić dalej swoje. Trzymam za Ciebie kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :)