Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Przeżyłam.



Po kilku nocach z małą ilością snu, w słoneczny i ciepły dzień, biegałam w mieście nieopodal. Ledwie dałam radę. Nawet nie było już celem zrobienie dobrego czasu. Chodziło raczej o do trwanie do mety bez marszu. Po 2gim kilometrze miałam już obkurczoną tchawicę I słychać było rzężenie. Miałam problem, aby uspokoić oddech. Dobiegłam. Jestem z siebie zadowolona. Na mecie dostaliśmy koszulki i izotonik do picia. 


Przez resztę dnia czułam się, jakbym miała udar cieplny. Bolała mnie głowa. Czułam, że mogę zemdleć. Chwiało mnie na nogach. Mdliło mnie. Ale postanowiłam powycinać zielsko w ogródku spomiędzy cegieł. Póki byłam nasmarowana na słońce, bo później by mi się nie chciało. Szczerze? To było głupie. Myślałam że położę się tam i umrę. Zdecydowanie nie był to mój dzień. Ale najgorsze wyskrobalam.