Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wzloty i upadki


No i jestem, 58,2 kg. Zaczynam wakacje - nie lubię nic nierobienia, aż się tego boję. Już mam tysiące planów jak tylko zająć sobie czymś czas by nie zauważyć wolnego :) Mam tylko nadzieję, że mój mały mi w tym nie przeszkodzi. Jeszcze tylko zdać jutro papiery i free.
Ostatnio, od oficjalnego zakończenia diety nie potrafię normalnie się odżywiać. Mam napady wilczego .... wilczych zachcianek na słodycze, wprost nie do opanowania. Te ostatnie wymarzone 2 - 3 kg wydają się być prawdziwym Everestem, niemożliwą do osiągnięcia poprzeczką... Wiem co robię źle, chcę to zmienić, jest mi z tym nie dobrze, a jednak to robię. Naprawdę się staram mieć swoje pragnienia na wodzy - do tej pory się udawało, czemu teraz nie potrafię, choć staram się nawet bardziej?