Po tygodniu pobytu w domu, czyli obżarstwa, z drżeniem kolan stanęłam na wadze. Waga była jednak litościwa, pokazała 73,4, czyli mniej niż przed ciążą:) Moje maleństwo ma już prawie 4 miesiące, kolki od tygodnia zdarzają się sporadycznie, ale mimo wszystko chyba pozostanę na diecie matki karmiącej, bo to najlepsza dieta na świecie. Trudno zrobić coś dla siebie, łatwo dla swojego dziecka. Czasami robiąc coś dla innych pomagamy sobie bardziej niż nam się wydaje. Jakoś dam radę, bez potraw ciężkostrawnych. Rzadko brakuje mi kotleta czy fastfooda, a świadomość że nie są one zdrowe dla mojej kruszynki pomaga mi z nich zrezygnować. Dietę matki karmiącej polecam wszystkim, nawet tym którzy nie karmią piersią.
W końcu od marchewki, jabłek czy gotowanego mięsa trudno przytyć.
CzekoladowaNiewolnica
3 grudnia 2013, 18:09widzę że dość przyjemna ta dieta... ;)
CzekoladowaNiewolnica
3 grudnia 2013, 09:39A tę dietę ustalała Tobie dietetyczna, czy gdzieś można o niej więcej poczytać? ;p