Kilka dni temu po zważeniu się doszłam do wniosku, że należy coś zmienić. Jeśli na razie nie stać mnie na radykalną zmianę podejścia, to warto wprowadzić choćby drobne zmiany. Jeśli nawet dzięki temu nie schudnę, to może przynajmniej nie przytyję. Tak więc od pierwszego lutego wraz z moim ukochanym T (który zawsze mnie wspiera) nie obżeramy się. Śniadania i obiady jemy normalne. Gdy mamy ochotę na jakąś przekąskę, to na razie jej sobie nie odmawiamy. Zmiana dotyczy przede wszystkim kolacji. Od trzech dni zamiast obżarstwa i jedzenia na noc, wieczorem jemy owoce lub warzywa. Wielu z was może powiedzieć, że owoce mają cukier, że nie powinno się jeść ich na noc itd. Nasze organizmy są przyzwyczajone do wieczornego jedzenia, a "silna wola" jest zbyt słaba bym mogła zrezygnować z posiłków po 16, zwłaszcza, że karmię piersią również w nocy. Waga powoli wraca do normy z 76 zrobiło się 74. Za kilka dni wrócę do wagi z początków grudnia i być może pójdę o krok dalej. 3majcie za mnie kciuki :)