Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Mały przełom...chyba...


Wreszcie waga ruszyła a przynajmniej tak mi się wydaje. Problem w tym, że moja waga łazienkowa świruje. Najprawdopodobniej to wina nowej podłogi w łazience. We środę położyliśmy gumolit a że jest on taki trochę bardziej miękki od płytek to waga świruje...albo po prostu się zepsuła. Dziś rano raz pokazywała 70 a innym razem 68. Tak czy inaczej jest mniej niż w zeszłym tygodniu więc jest dobrze. A już myślałam, że nigdy nie ruszę z miejsca. Jem teraz dużo więcej warzyw - do pracy zabieram pudełko z marchewką i mini ogórkami do chrupania. W południe jem obiad a około 3:00 wypijam szklankę kefiru - to pomaga mi w uniknięciu wilczego głodu i dzięki temu jak wracam do domu to nie rzucam się na kolację jak dzikie zwierze tylko spokojnie planuje zbilansowany posiłek. Oby tak dalej.


Ostatnio jestem trochę rozdrażniona w pracy i wiem, że to głupie i niedojrzałe ale drażni mnie jedna koleżanka z pracy. Może dlatego, że ma wszystko o czym ja marzę (piękny dom, stateczną sytuację finansową, dziecko w drodze) i dodatkowo uważa się za najdoskonalszą istotę na świecie. W kółko powtarza jaka jest wyjątkowa bo ma rude kręcone włosy czym może pochwalić się (według niej) 1% społeczeństwa. Jest lubiana w pracy ale tylko dlatego, że niewiele osób wie jaka jest na prawdę a ja miałam okazję się przekonać. 

W naszym biurze tylko 3 osoby znają język francuski: Ruda, jej koleżanka i ja. Nie raz słyszałam jak z pogardą mówiła o ludziach w biurze, a że mówiła to po francusku nikt jej nie rozumiał. Obgadywała jak kto wygląda, jak się zachowuje. Potrafiła się do kogoś uśmiechać i być dla niego super miła a za chwilę obrobić mu porządnie tyłek. Dodatkowo wkurza mnie to, że ona całymi dniami plotkuje ze swoją psiapsiółą, niewiele ma do roboty a jak już ma to całe biuro jest postawione na nogi bo jej trzeba pomóc bo ona taaaaka zarobiona. 

Jak nie ma nic do roboty to potrafi tylko plotkować i włazić w d...ę naszej przełożonej tak głęboko, że nie widać gdzie jedna się kończy a druga zaczyna. Nigdy jeszcze nie spotkałam tak dwulicowej, fałszywej i zepsutej lizuski w swoim życiu dlatego aż mnie roznosi jak ją widzę i nie bardzo wiem jak sobie z tym poradzić. 

Ona chyba wyczuwa moją niechęć bo mnie unika a jak dzisiaj rozdawała świstki z wypłatą to mój rzuciła ostentacyjnie jak jakimś śmieciem. 

Dodatkowo poważnie mi podpadła kiedy z pogardą (tym razem po angielsku) wyrażała się o naszych współpracownikach z Polski. Część naszego działu ma siedzibę w Krakowie. Ludzie w Krakowie mają o tyle gorzej, że tam nie ma nikogo doświadczonego, wszyscy są nowi w firmie bo i biuro niedawno otworzone. Nic więc dziwnego, że nie we wszystkim są dobrze wyszkoleni (chociaż moim zdaniem i tak radzą sobie świetnie). Może to mój patriotyzm, nie wiem, w każdym razie mam ochotę złapać ją za te rude kudły i skopać jej tyłek za każdym razem jak z kpiną wyraża się o naszych kolegach i koleżankach z Krakowa. 

Z reguły jestem osobą cichą i spokojną i pewnie nikt nigdy nie posądziłby mnie o takie skłonności ale też nikt na mnie tak nigdy nie działał (i mam nadzieję, że nigdy nie zadziała) jak ta Ruda małpa...

No nic musiałam to z siebie wyrzucić...ulżyło mi a teraz wracam do pracy :)

  • angelisia69

    angelisia69

    12 sierpnia 2016, 19:16

    sorry za szczerosc ale nie lubie takich SUCZ.maja stabilna sytuacje,wszystko ulozone,i wydaje im sie ze wszystko moga.Ponizac innych itd :/ wcale ci sie nie dziwie ze jestes wkurzona,bo widzac taka jedze na codzien tez mialabym dosyc.Pewnie jest sfrystrowana ze nie nalezysz do grona jej adoratrorow.Ale nie przejmuj sie i rob swoje,w pracy zawsze jakas czarna owca sie trafi.Powodzonka i mniej stresow z ruda wiedzma :P

    • bashita

      bashita

      13 sierpnia 2016, 15:47

      Dzięki :) Staram się ją ignorować ale i tak czasami jak mam gorszy dzień to aż mnie roznosi :)