Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
rutyna treningowa troche przełamana


Trochę kryzys dzisiaj miałam z treningiem:(.

Że za długo już jest taki sam i mi się nudzi. I że pojadę do domu i będę czytała książkę i leżała i czytała i leżała, aż do czasu(zegar), kiedy czas będzie iść spać.

Na szczęście zamiast tego pojechałam do klubu, pozmieniałam trochę (trochę) mój trening siłowy, a instruktorka całkowicie zmieniła choreografie na sztangach, a nowa jest super; ciężka ale dynamiczna i zupełnie, ale to zupełnie inna:PP i ledwo żyję teraz i dobrze mi bardzo.

Poniedziałek: 15 km rower i to wszystko:<

Wtorek: 20 km rower + w południe zestaw na brzuch; 10 minut orbitrka,30 x spinanie brzucha na piłce, 20 x scyzoryki na piłce, 20x na każdą stronę skłony boczne z 9kg w ręku - wszystko powtórzone trzy razy 

Środa: 20 km rower + pół godziny spania(spi) w saunie w południe (a miało być ćwiczenie tyłka, ale ona była w idealnej temperaturze, wypachniona olejkami i nawilżona i całkiem pusta, nie mogłam, po prostu nie mogłam tak jej zignorować i iść ćwiczyć, ale próbowałam)

Popołudniowy trening:

1. Wciskanie sztangielek na barki siedząc: 12x 7kg   12x 7kg    12x 7kg     10x 7kg     9,5x 7kg,

2. Podciąganie się przy pomocy niebieskiej gumy: 3 serie x 10 powtórzeń, strasznie wymęczonych powtórzeń,  

 
3a. wyciskanie sztangi na ławce skośnej:  10x 20kg    10x 20kg    8x 20kg     8x 20kg   

3b. wznosy ramion bokiem w opadzie tułowia  15x 2.5kg     15x 2.5kg     15x 2.5kg     15x 2.5kg (a i b  jako seria łączona)

4. Ściąganie drążka wyciągu pionowego do brzucha:  12x 25kg    12x 25g   12x 25kg  10x 25kg  10x 25kg 


4b. wspinanie na palce na maszynie, obciążenie 50 kg: 20x stopy równolegle, 20x na zewnątrz, 20x do wewnątrz,

godzina zajęć power pump - całkiem nowych, bardzo ciekawych, bardzo ciężkich(pot)

  • _Pola_

    _Pola_

    12 maja 2016, 20:50

    Jak Ty pięknie ćwiczysz :) Fajnie, że zamiast na "kanapę" poszłaś do klubu.

    • beaataa

      beaataa

      12 maja 2016, 20:58

      Taa, zawsze tak się kończy. Marudzę sama sobie, chandryczę się, wykłócam, a potem i tak idę i jestem zadowolona. I powtarzam taki cykl, zamiast uprościć i po prostu tam pojechać bez użerania się sama ze sobą.

    • _Pola_

      _Pola_

      12 maja 2016, 21:01

      Heh ja niestety czasami odpuszczam, mój leń zwycięża. Tym większe brawa dla Ciebie!

  • marii1955

    marii1955

    12 maja 2016, 11:22

    Mamy takie kryzysy , co do treningów , ojj mamy ... najważniejsze , że to przemogłaś :) Faktycznie , jak coś się wykonuje przez dłuższy czas - to popadamy w rutynę i nudzi nam się - tak jest i z ćwiczeniami , ale nic to - zostały zmienione, podmienione i jesteś zadowolona - to najważniejsze :) Jestem pod wielkim wrażeniem dla Ciebie i wzorem jednocześnie :) Serdeczności ślę kochana :)))))))))))

  • Czaja2015

    Czaja2015

    11 maja 2016, 22:29

    Ale jesteś praktykiem i Twoja zdanie ważniejsze od pseudospecjalistow. Miłego wieczoru:)

  • Czaja2015

    Czaja2015

    11 maja 2016, 22:12

    Nadal jesteś moja motywacją. Już też dość dużo jeżdżę, czuję się dobrze. Dzisiaj usłyszałam, że jeżdżenie może źle wpłynąć na moje kolana.Co Ty na to? Pozdrawiam:)

    • beaataa

      beaataa

      11 maja 2016, 22:24

      Dlaczego rower ma źle wpłynąć na kolana? Obciąża je stosunkowo mało, a uruchamia i odżywia dzięki temu. Ale ja księgową jestem nie ortopedą:)

    • kutkutdak

      kutkutdak

      11 maja 2016, 22:37

      Może, jeżeli rower jest nieodpowiednio dopasowany do jeżdżącego, jeżeli jeżdżący używa niewlaściwego obuwia, czy źle ustawia kolana podczas jazdy (do środka, albo na zewnątrz) itepe itede. Ale statystycznie jest znacznie bezpieczniejszy dla kolan niż bieganie.

    • beaataa

      beaataa

      12 maja 2016, 07:09

      Ooo, dzięki kutkutdak za fachową opinię, bo ja zupełnie nie czułam się adresatem pytania jako całkowity laik. Chociaż tak po namyśle, to rower może być strasznie szkodliwy, bo 5 lat temu, wywaliłam się (tzn, nie pierwszy i jedyny raz) ale tak, że stuknęłam zgiętym kolanem o asfalt i złamałam sobie koniec kości piszczelowej, ten do którego są wiązadła przyczepione. A one się rozciągnęły. I przez 6 tygodni kicałam na jednej nodze z drugą w ortezie i nawet nie mogłam nią dotknąć ziemi, żeby się kość nie przemieściła. I noga mi się zrobiła kilka cm chudsza i zastygła w zgięciu i potem nie miałam siły na niej stanąć.