tak, to co dobre szybko się kończy, wróciłam, weszlam na wagę - nawet nie było tak, źle, 56,8, no mogłoby byćlepiej , gdybym trzymała sie diety, a tak bez diety, no bo posiłki były przygotowane - więc, dużego wyboru nie było. trzeba bylo jeścto co podali, choćstarałam sie jeść, w miarę regularnie ale nie zawsze wychodziło, do tego jeszcze te zaparcia, zawsze tak mam jak gdzieś wyjeżdzam, to 3-4 dni kibelka nie odwiedzam i jak wracam to tez tak jest. na wyjeżdzie po 3 dniach pomogłam sobie xenną, brzuch bolał niemiłosiernie- ale lepsze to niż czuć się jak balon, który nie może wypuscis ani troche powietrza, teraz pewnie po przyjeździe bedzie to samo. ispagul jest juz w pogotowiu, może coś mi pomoże- obym tylko nie zapomniał pić, pić i jeszcze raz pić, to niestety połowa sukcesu!!!
kończę już spać się chce, jutro może poczytam co u Was vitalijki.
pa!