W sobotę wrócił mój Tiruś, mieliśmy gości, grilla, no i moja dieta od soboty legła w gruzach. Jestem w dołku, bo nie potrafię przezwyciężyć mojego pociągu do żarcia. Po prostu co mam w ręce to i w buzi:(((
Wrrrrrrr...
Jestem zła sama na siebie...
Jak ja to zrobiłam że w na początku diety szło mi idealnie, potrafiłam się powstrzymać? Moze przez toi , że więcej ważyłam i efekty były od zaraz.
A może trzeba zamienić Montiego np na Dukana?
Idę prasować..Moze spalę te dwa pączki, które dzisiaj zjadłam na śniadanie
kalifornia26
30 sierpnia 2010, 15:48w kazdej diecie jest zawsze zastoj,trzeba to przetrzymac i dietkowac dalej.sle buziale i duzo sloneczka! <img src='http://img227.imageshack.us/img227/4815/dalmatek106zb6.gif' border='0'/>
Danusia93
18 sierpnia 2010, 11:01Wiem co czujesz. Na początku diety zawsze ma się więcej motywacji, bo i kilogramy szybciej lecą, ale to nie wymówka i trzeba się wziąć w garść!!!...Do roboty kochana, też dzisiaj prasuję;pp
Cocainegirl16
18 sierpnia 2010, 09:58A nie łatwiej Montiego na plaże południowe?