Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
11-16/102 Miesiąc regularnego biegania za mną.



Hej!


Wróciłam :)


Już melduję.


Więc tak, u mojego jadłam dobrze. W zasadzie to z racji na brak czasu na studiach gościły kanapki, grahamki z kefirem i woda. Raz wypiłam kawę z automatu. W niedzielę zjadłam obiad mamy, tj. kotlet z piersi kurczaka z ziemniakami (bez tłuszczu dla mnie) i do tego mizeria. Wleciał jeszcze kawałek szarlotki, też w niedzielę, ale tylko to ze słodyczy i jestem z tego dumna. 

Niestety piwo było.

Jeśli chodzi o jedzenie jestem bardzo zadowolona, natomiast właśnie jak mówię, piwo be.


I lecimy dalej.

Wróciłam w poniedziałek po pracy do domu. Zjadłam śniadanie u mojego, potem w pracy nic, a po pracy zakupy i wróciłam do domu. Mama zrobiła gołąbki, więc zjadłam z ogórkami kiszonymi i chlebem.

Następnie nic nie robiłam, potem zjadłam kolację i pojechałam na zumbę. Po zumbie wróciłam, prysznic i spać.


Następnego dnia zombie. Wstałam z tak beznadziejnym humorem (wczoraj), że masakra. Nie wyspałam się. I to cholernie. Miałam na 8, więc musiałam wstać o 5:45. Masakra. No cóż. A, że jestem przed @ to dodatkowo boli brzuch i plecy.


Jakoś wytrzymałam w pracy 8 h. Było fajnie, bo szybko czas leciał. W końcu poszłam na wykładanie towaru w dzień. Wczoraj w ogóle wszystko układałyśmy od początku, bo w kosmetykach robią przemeblowanie.

Bardzo mi się podobało. Awansowałam. Latałam z tabletem i szukałam produktów na półkach :)

Bardzo lubię tam pracować.


Jednak cały dzień czułam się strasznie. Zawsze po wykładaniu towary strasznie bolą mnie nogi. Plecy to nawet nie mówię.

Wróciłam do dom, zjadłam obiad (wcześniej jadłam śniadanie w domu i potem drugie śniadanie w pracy) no i w sumie chwilę odpoczęłam i zaczęłam bić się z myślami. Iść na bieżnię czy nie?


Byłam tak zmęczona, że ledwo stałam na nogach, mogłam usnąć na siedząco.

I co?

No i poszłam! Nie mogłam, potem miałabym wyrzuty sumienia. 

Ogólnie to miałam iść zrobić interwały, 20 min. A ja co? Zrobiłam 30! W sumie lajtowo, ale nie chciałam się zniechęcać.


No i takim oto sposobem, ledwo żywa, ale szczęśliwa, po prysznicu, zakończyłam pierwszy miesiąc stycznia z bieganiem!

I teraz małe podsumowanie kilometrów.

To kartka z mojego kalendarza. Tam gdzie niebieskie - tam bieganie (zumby tu nie wpisywałam).

I Endomondo mi mówi, że w styczniu zrobiłam 34.10 km.

Cudownie :)


Tak oto zaczynamy drugi miesiąc biegania.


Co więcej...

Aaa. Ludziki... Mama mojego leci na tydzień do Francji i... Wprowadzam się do mojego na tydzień! :) Omg... Ale fajnie!

No i teraz się okaże czy ze sobą damy radę wytrzymać dłużej niż dwa dni :D

Ale fajnie!

Będę mogła mu robić śniadanie do pracy, kolację jak wróci, kawkę rano... 

Muszę tyle rzeczy wziąć, a przede wszystkim laptopa. Po to, żeby do Was tu pisać. Jednak jest jeszcze jedna kwestia. On mieszka w mieście... No a co z bieganiem? Z moim szczęściem wyrżnę już w pierwszym kilometrze. Ale to nic. Wezmę strój do biegania i sprawdzę. Jeśli coś będzie się źle biegało to w takim razie poćwiczę z youtubem. Chociaż nie chciałabym biegania zawalić.

Także jak coś to będę się odzywać.

On pracuje i tak 10 h to będę mogła się spokojnie uczyć na egzaminy.


Ale się rozpisałam. Pozdrawiam tych, którzy do końca przeczytają :)



FOTOMENU


*szklanka wody z cytryną* 


Śniadanie 8:20

3 x kanapka (chleb żytni, awokdao, jajko na twardo, pieprz czarny i ziołowy)

twarożek (ser biały, j. nat., sól, pieprz: czarny, ziołowy, cayenne, szczypiorek, rzodkiewka)

pomidorki koktajlowe

ogórek

biała morwa


*siemie lniane*

*inka z mlekiem*

*kawa*


II śniadanie 11:20

sok (pół pomarańczy, marchewka, jabłko)

garść orzechów włoskich


Obiad 14:20

pierś indyka w przyprawach podsmażona na oleju

sałatka grecka

warzywa na parze (brokuł, kalafior, marchewka)

*inka z mlekiem*


Podwieczorek 17:20

sałatka grecka i dwa tosty posmarowane cienko masłem


Kolacja 21:20

białko



AKTYWNOŚĆ

zumba

  • tara55

    tara55

    2 lutego 2017, 12:52

    Dziękuję za pozdrowienia. Przeczytałam do końca.Bardzo ładne menu i ruch w styczniu.Tak trzymaj a waga podda się i będzie super.Pozdrawiam :-*

    • Bezimienna661

      Bezimienna661

      2 lutego 2017, 16:57

      Oby luty był taki i nawet jeszcze lepszy. Trzymam kciuki za nas wszystkich i pozdrawiam również :)

    • tara55

      tara55

      2 lutego 2017, 20:26

      Luty będzie jeszcze lepszy czego z całego serca Tobie życzę :-)

  • Maarchewkaa

    Maarchewkaa

    2 lutego 2017, 12:36

    Aj no gdybyś jednak całkiem zrezygnowała z tego brzydkiego piwska...przyjemnosci u chłopaka ;) ale pamietaj o trzymaniu czystej michy ;D

    • Bezimienna661

      Bezimienna661

      2 lutego 2017, 16:57

      Mam taki zamiar. Najbardziej chciałabym umieć skończyć pić po jednym piwie. :D Ale wiadomo. Noo, cały tydzień przed nami, zobaczymy jak to będzie :D Oczywiście ciągle mam cel, żeby jednak wyeliminować całkiem, a jak nie to jedno, tak jak pisałam. Będę trzymać. Kochana, ja gotuję przez cały tydzień. :D Będę leciała na dwa fronty. Mojemu zrobię klasycznego schaboszczaka, gdzie ja zjem bez panierki... Itd, itp :)

  • Kamila914

    Kamila914

    2 lutego 2017, 10:38

    Super efekty :) A powiedz mi, tą wodę z cytryną to pijesz ciepłą? I sok wyciskasz czy po prostu wrzucasz do szklanki plaster cytryny? :D

    • Bezimienna661

      Bezimienna661

      2 lutego 2017, 16:58

      Wyciskam soczek z połowy cytrynki i piję zazwyczaj z taką letnią wodą. Plaster cytryny nawet by smaku bardzo nie nadał :D

    • Kamila914

      Kamila914

      2 lutego 2017, 17:00

      Aha ok dzięki :) Może sama spróbuje :)

  • reksio85

    reksio85

    1 lutego 2017, 20:01

    mogę Ci tylko pogratulować uporu i wytrwałości, a przy okazji trzymać kciuki za efekty. pamiętaj, żeby nie zawalić diety podczas tego pobytu u faceta. tak łatwo się skusić, kiedy chce się podzielić... ;)

    • Bezimienna661

      Bezimienna661

      2 lutego 2017, 09:33

      Dobrze, że mój mnie wspiera. Ale jak na przykład bym miała groszy dzień i chciała coś słodkiego, to by nie mówił mi, że jestem spaślakiem i nie mogę tylko by mi dał. A wtedy to już tylko i wyłącznie moja silna wola ma zadanie.

  • Maya27kc

    Maya27kc

    1 lutego 2017, 13:12

    Super! :D Ja też musze się pomalutku zabrać za bieganie, ale nadal boję się o kolana, no ale chyba nie ma co tego odkładać. Będzie chodzenie na bieżni przeplatane z truchtem i tak do czasu aż się do tego przyzwyczaję :) Inna sprawa że nawet w mojej najlepszej formie z ubiegłego roku truchtałam tylko - nie biegałam :C

    • Bezimienna661

      Bezimienna661

      1 lutego 2017, 15:47

      Ja niestety też póki co to na bieżni, ale nic nie może zastąpić biegania w wiosenne, letnie i jesienne wieczory. Kocham ten zapach wieczorem, kocham to uczucie... Aż mi jest ciężko wyrazić to słowami, po prostu, gdy sobie pomyślę o tym jak w 2013 r. biegałam regularnie (10 miesięcy) i to z siostrą to aż mnie ściska. To są chwile, dla których warto żyć. I nic mi więcej nie było potrzebne do szczęścia. Czekałam aby na zmierzch i... Ajj. Także jeśli masz takie samo podejście to kobieto, to uczucie wynagrodzi Ci wszystko!!!! <3

    • Maya27kc

      Maya27kc

      1 lutego 2017, 23:17

      hehe :D Podobno bieganie staje się przyjemne po pierwszej godzinie biegu... tylko ja jeszcze nigdy tak długo nie biegłam :P Ogółem to jedyne co mi wychodzi to truchtanie - gdzieś widziałam że na początek należy biec truchtem i tak też robiłam... mój najdłuższy trucht trwał 20 minut i to był mój duży sukces :D a potem marsz i znowu trucht :D mam nadzieję że w tym roku dojdę do formy gdy stanie się to bardziej przyjemne i przede wszystkim dam radę pobiec dłużej :D nooo, to takie moje marzenie :D Ale tak, wydaje mi się że będzie dobrze, bo gdy biegałam w miarę regularnie to bardzo mi się to podobało :D no... do czasu aż mi kolano nie padło :P

    • Bezimienna661

      Bezimienna661

      2 lutego 2017, 09:35

      Ja też nie biegałam godzinę. Najdłużej raz w życiu to było 55 min, ale się kilka razy zatrzymywałam, bo siostra była ze mną. Ja się cieszę każdą minutą, a pod koniec to już w ogóle :D Ja zaczynałam z planem pumy. I tak od tamtej pory robię minimum 30 min. A z tym kolanem to trzeba uważać. Ale powinno się wspierać dietą (galaretki, galarety -żelatyna-, ananasy...)

    • Maya27kc

      Maya27kc

      2 lutego 2017, 19:29

      u mnie z tą żelatyną to zawsze kiepsko :C nie lubię galaretek :P ale będę musiała zmienić upodobania bo daleko nie pobiegam z takim kolanem D:

  • spelnioneMarzenie

    spelnioneMarzenie

    1 lutego 2017, 10:28

    smaczniutkie sniadanko :) brawa za bieganie :*

    • Bezimienna661

      Bezimienna661

      1 lutego 2017, 15:47

      Spięłam się... I nie żałuję. ;*