Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
10 faktów o mnie


1. Mam taki charakter (przykład na diecie i ćwiczeniach), że nie lubię zaczynać od innego dnia niż poniedziałek. Standardowo niestety jest to typowe "zacznę od poniedziałku".

2. Gdy zaczęłam się odchudzać widząc 99,8 kg na bilansie w szkole zawzięłam się porządnie i zaczęłam już następnego dnia (i to nie był poniedziałek). Wtedy miałam w sobie taką moc, że nic mnie nie mogło zatrzymać. Z biegiem czasu zauważyłam, że miałam bardzo restrykcyjną dietę jak na mnie. Nawet jajecznicę smażyłam na wodzie... Stąd też jojo.

3. Moje początki z bieganiem to był Plan Pumy (30 sekund biegu, 4:30 sekund marszu x 6). Wtedy po 10 sekundach zipałam jak lokomotywa i ledwo złapałam oddech. Pokochałam to i biegałam regularnie nawet 3-4 razy w tygodniu. Najdłuższy dystans to było 8 kilometrów (bodajże 55 minut). Byłam wtedy w szczytowej formie! Ile ja bym dała, by do tego wrócić... Biegałam nawet w soboty od razu po pracy w polu, a później przez rok co tydzień jeździłam na balety. Miało się zdrowie. Nawet po kilku miesiącach nie biegania byłam w stanie przebiec ciągiem 30 minut (oczywiście wolniej). Ciekawa jestem jak będzie po ciąży.

4. Gdy zaczynam się odchudzać wszystko idzie dobrze, dopóki nie skuszę się na słodycze lub się nie obeżrę. Wtedy zaczynam jeść lawinowo i wpadam w cug. 

5. Znam wszystkie zasady zdrowego odżywiania, a mimo to nie potrafię się tego trzymać!

6. Jeżeli chcę osiągnąć sukces w odchudzaniu to muszę również ostro trenować. Bez tego niestety nie jestem w stanie zachować jędrnej skóry. Nie daję z siebie 100% jeśli nie ćwiczę. Poza tym jak mam plan schudnąć, ujędrnić się, zapuszczać włosy, paznokcie itp... to postanawiam sobie: codziennie peeling kawowy, balsam do ciała, oliwka na brzuch i paznokcie, naprzemienne kosmetyki na porost włosów, siemię, rumianek, skrzypokrzywa, witaminy... Jak tylko czegoś zapomniałam czy zaniechałam byłam na siebie zła i już uważałam, że mój plan trafił szlag! Jest to okropnie męczące.

7. Moje odchudzanie było sukcesem dopóki nie poznałam mojego pierwszego ex (porażka). Zaczęło się alko, odpuszczałam ćwiczenia na weekendy, bo jeździłam do niego, jedliśmy pizzę itp. Od tamtej pory, gdy tylko mam faceta wszystko szło źle, bo chciałam z nimi spędzać jak najwięcej czasu. Przez to odpuszczałam całkowicie dietę i jadłam wszystko w weekendy, a jak wracałam do domu na tygodniu wcale nie byłam lepsza. Może tylko ćwiczyłam coś niecoś. Gdy byłam sama potrafiłam się spiąć i pięknie chudnąć.

8. Przez mojego pierwszego ex zachorowałam na Zespół Jedzenia Nocnego. Było to tak, że pracował na targu i wstawał koło 2 w nocy. Że był młodszy o rok czy tam dwa lata (już nie pamiętam i nawet nie chcę) to był takim idiotą... (a może to ja byłam idiotką, że się na to zgadzałam), że mnie "szantażował", że jak nie pójdę mu zrobić śniadania (o 2 w nocy) to on nie idzie do pracy (jak nie idzie do pracy to będzie chlał, bo był alkoholikiem, później się dowiedziałam, że i w pracy pił). Przez około miesiąc czy dwa musiałam codziennie wstawać i robić mu śniadanie, bo mnie budził i mi pierdzielił nad uchem. Później jak go rzuciłam i wywaliłam z domu to zaczęłam sama się budzić koło 2-3 w nocy (ja tego nie pamiętam) i sobie robiłam jedzenie. A to szarlotka, a to czekolada, cokolwiek co było w domu. Skąd wiem? Rano koło łóżka/na łóżku leżały okruchy i opakowania. Raz przebiłam samą siebie. Smażyłam kotleta schabowego z ziemniakami i surówką. W sensie panierowałam kurczaka, obierałam ziemniaki... Czaicie? Przez sen. Rano znalazłam talerz na biurku. Oczywiście jak jadłam to potem szłam spać i o niczym nie pamiętałam. Mama powiedziała, że tata też tak miał.

9. Mam strasznego pecha do facetów. Po kolei: 

1. ćpun, kryminalista, zdradzał.

2. alkoholik, brudas, ćpun i dzieciuch.

3. kobieciarz.

4. ćpun, biedak, hazardzista (maszyny) i 31-latek mieszkający w 30 m 2 z mamą i bratem (nie to, że mi zależy na portfelu, ale... Ostatnio rozkminiłam fakty. Często dzwonił do niego Provident. Teraz już wiem po co - brał pożyczki i nie spłacał, dodatkowo to ja wydawałam na niego całą kasę).

5. mój były, do którego wróciłam - jedyny powód to było picie.

6. rzucił mnie, bo jestem gruba (jego koledzy znaleźli moją stronę o odchudzaniu na fejsie, gdzie była podana masa ciała).

Koniec końców zaczęłam się z powrotem spotykać z moim 5, z którym teraz jesteśmy małżeństwem i będziemy mieli dzidziusia :)

10. Czuję się pokrzywdzona. Wiecznie nie mamy kasy, wiecznie się uczę i nic z tego nie mam, wiecznie o coś się staram (kredyt na przykład) i nigdy nam się nie uda, uważam, że jestem niesprawiedliwie traktowana przez rodziców.


11. BONUS: Kiedyś miałam super życie. Mnóstwo koleżanek, beztroska, dużo czasu, dużo siły. Teraz nie mam się nawet z kim spotkać. Ogólnie nie byłam zbyt grzeczna. ]:> Wielu rzeczy żałuję i wiele rzeczy chciałabym zapomnieć. Marzę o tym by cofnąć czas i naprawić wszystkie błędy, które popełniłam. Nie tylko dietetyczne. Chciałabym też odzyskać moje stare konto, ale to jest niemożliwe.

  • .krcb.

    .krcb.

    3 grudnia 2018, 21:28

    Ale jak urodzisz to chyba dostaniesz kosiniakowe jeśli nie pracujesz? Może 500+ też na pierwsze jeśli macie słabo z kasą więc sytuacja poprawi się niedługo.

    • Bezimienna661

      Bezimienna661

      4 grudnia 2018, 10:37

      Jestem na to "za bogata". Tylko życie kosztuje, a u nas dochód będzie około 1400 na rękę. Kosiniakowego nie dostanę, bo mam umowę o pracę i czekam już 2 miesiące na wypłatę z zusu (od końca sierpnia jestem na zwolnieniu i od tamtej pory nie mam SWOICH pieniędzy).

    • Bezimienna661

      Bezimienna661

      4 grudnia 2018, 10:37

      Oj, na osobę*

    • .krcb.

      .krcb.

      4 grudnia 2018, 13:41

      Ale to ZUS nie wypłaca ci za L4?spóźniaja się?czemu tak? Myślałam że ZUS wypłaca regularnie przecież to jak twoja wypłata

    • Bezimienna661

      Bezimienna661

      4 grudnia 2018, 14:28

      Ta sytuacja jest dlatego, że poszłam na zwolnienie po 2 miesiącach od podpisania umowy o pracę :/

    • .krcb.

      .krcb.

      4 grudnia 2018, 17:43

      A to trochę zmienia postać rzeczy a w ogóle to nie jest tak ze trzeba min 3 MC przepracowac żeby mieć L4 ciążowe? Bo gdzieś czytałam że pracodawca ma prawo zwolnić ciężarna jeśli nie przepracowala min tych 3 MC zanim chce l4 ciążowe ale może coś niedokładnie pamiętam....wiem że chodziło o ochronę pracodawcy żeby kobiety nie zatrudnialy się tylko po to żeby zaraz być w ciąży i dostawać kasę

    • Bezimienna661

      Bezimienna661

      6 grudnia 2018, 15:58

      Nie, moja siostra po miesiącu poszła. Ja pracowałam u rodziców od małego tylko teraz mi umowę dała :)