Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
13 stycznia


Wczorajszy dzień zalatany (kosmetyczka, weterynarz) i jeszcze ważną sprawę ustalili Młodsi, więc bardzo długo rozmawialiśmy wieczorem. Psy dostały antybiotyki i probiotyki i nie będziemy jeździć do lecznicy. Gama chętnie wcina leki, Vinyl zdecydowanie odwrotnie. Ale zobaczyłam, że jednak potrafię im dać do pyska i dopilnować, żeby połknęły.

Wczoraj zjadłam 3 kanapki z żółtym serem, 2 jabłka, kapustę gotowaną i ziemniaki, oraz pierniczki twarde (kupiłam elementy do sklejania lukrem domków, ale nie przetrwały transportu, więc trzeba zjeść).

Dzisiaj odbieram świecę pachnącą z paczkomatu i idę do domu okrężną drogą szukając czegoś do ubrania, spódnicy, może sukienki, może coś w stylu żakietu. W Lidlu online kupiłam garnek żeliwny, sukienkę, piżamę długą i krótką. Mąż zamówił zielony pokrowiec na klawisze i bardzo się cieszę, bo zielony kolor był na pierwszym miejscu. Kolejne to szary, niebieski, czarny, czerwony. Biza czarna.

Dzisiaj już zjadłam sałatkę (jajko, łosoś z puszki, groszek z puszki, ogórek kiszony, olej z łososia), 2 kromki, jabłko. Resztę pokaże życie.

Piękny poranek dziś nastał. Vinyl szaleje w śniegu, Gama kroczy z godnością.
Zdjęcie zrobione rano przed siódmą.