Witam wszystkich. W końcu po długich, długaśnych, pełnych wyrzeczeń miesiącach udało mi się zobaczyć DZIEWIĘĆ z przodu. 25 kilo poszło się je... xD. Jestem z siebie super dumna ;D. Tym bardziej, że osiągnęłam już cel lutowy, a mamy jeszcze do końca miesiąca 13 dni ;). Teraz już niczym nie będę się przejmować. Ani zastojami, ani świrowaniem mojej najlepszej przyjaciółki wagi (tak, tak bo dziś, gdy pokazała to 99,5 kg się zaprzyjaźniłyśmy). Co prawda nadal dałoby się wyciąć ze mnie dwójkę ludzi jakby się ktoś uparł, ale teraz przynajmniej każdy z nich mógłby żyć bez nadwagi, a nie tak jak na początku :)).
Ale nie o tym chciałam dziś napisać. Ostatnio, jak pisałam komentarz w pamiętniku jednej z was, drogie Vitalijki, udało mi się napisać coś, co jest dla dietującej Black1992 wyjątkowo ważne. Otóż... Niesamowicie się zmieniłam. I nie chodzi o te 25 kg nadbagażu, które gdzieś zaginęło. Chodzi o to co dzieje się WE MNIE, gdzieś W ŚRODKU. A ja... Ja stałam się całkowicie innym człowiekiem. Pewniejszym siebie, bardziej otwartym, wesołym, serdecznym, towarzyskim.
Uśmiecham się do ludzi, na których kiedyś bałam się spojrzeć.
Idę wyprostowana ulicą, po której kiedyś przemykałam skulona.
Rozmawiam z osobami, które niegdyś mnie onieśmielały.
Nie uważacie, że to cudowne?
Gdybym wiedziała, iż dieta z zahukanej, smutnej Black, zrobi pewną siebie, uśmiechniętą dziewczynę, niepoznającą samej siebie, już dawno bym się jej oddała.
Dodatkowo zauważyłam, że odkąd schudłam jakieś 15 kg zaczęłam bardziej o siebie dbać. Chcę się podobać, bądź co bądź, również po to się odchudzam (wmawianie wszystkim, że robię to dla zdrowia byłoby niezłą ściemą; w końcu wychodzę z założenia, iż lepiej żyć krótko i intensywnie niż długo i byle jak :D). I w związku z tym zaczęłam stosować maseczki na twarz, odżywki, maski do włosów, zapuściłam paznokcie i nawet zaczęłam się malować (wychodzi mi to różnie, ale ciii...).
Czuję się piękna, choć jestem gruba, mam pryszcze z którymi nieustannie muszę walczyć (mam taki rodzaj skóry niestety), i za duży nos :P, ale wiecie co? To wszystko nieważne :).
Oczywiście i ja mam chwile zwątpienia. Waga stoi w miejscu, a rodzina je na obiad frytki i rybę, które później zagryza ciastkiem z kremem. Mam ochotę rzucić dietę, ale wtedy mówię sobie "3 miesiące poświęceń, tyle sukcesów, a ty chcesz się poddać? żałosne" :)). I daję radę.
Zresztą rekompensatą za to wszystko była mina mojego byłego, którego ostatnio spotkałam na ulicy :3. Rozdziwił buźkę, jak głupi :). Haha xD.
milenka00
21 lutego 2011, 17:54o które nikt nie prosi ;)) ja miałam straszne problemy z cerą, i dermatologów odwiedzałam i przeróżne specyfiki stosowałam... a ostatecznie pomógł mi kupony na allegro kwas salicylowy (taki sproszkowany) który dodałam do kremu matującego na noc - po tygodniu miałam czystą cerę, mimo że codziennie robiłam make-up kryjący blizny więc cera nie miała lekko, wiem jakie meczące są problemy z cerą dlatego staram się podzielić tym swoim "odkryciem" z innymi...
chwoscik
18 lutego 2011, 05:40Normalnie ktoś tu wyrabia normę stachanowską :) już po limicie na luty? Gratulacje ogromne!! i dwucyfrowego wyniku także ,ale najbardziej to gratuluję tego wewnętrznego optymizmu ,który odzyskałaś :)) Tak dalej, w końcu zasługujemy na to :) Już nie ma powrotu do smutnej Black ;) Ty na 1000 kcal czy jakieś mixy obecnie ? PS. Mina byłego pewnie bezcenna :P