Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24866
Komentarzy: 169
Założony: 1 listopada 2010
Ostatni wpis: 17 maja 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
black1992

kobieta, 31 lat, Oranjestad

165 cm, 72.30 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: maks 63 kg do końca września. PIĘKNA NA WESELU KUZYNKI 1 października

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 maja 2017 , Komentarze (4)

Przypomniałam sobie dzisiaj o tym koncie. Postanowiłam napisać kilka słów, bo dzięki temu, co tu wyczytałam i zobaczyłam poczułam, że mogę wszystko. Dało mi tu kopa - dziwnie było zobaczyć zdjęcia z okresu, gdy było mnie o połowę więcej. Zapomniałam już trochę, że kiedyś byłam ogromna. 

Często myślę o tym co mi się nie udaje i tym samym tworzę sama sobie w głowie ograniczenia. Prosty przykład - kiedyś nie wierzyłam, że schudnę, ale jednak się udało. 

Dziś nie liczę już obsesyjnie kalorii, nie katuje się myśleniem  o jedzeniu i cieszę się życiem. 

Udało mi się wyjść z otyłości. TA CHOROBA NIE JEST NIEULECZALNA.

Pamiętajcie kochane! Ograniczenia są tylko w głowie.

A ja stawiam sobie kolejny cel, w którego osiągnięcie jeszcze rano nie wierzyłam. W końcu MOGĘ WSZYSTKO.

Motywacja:

DZIŚ

KIEDYŚ:

11 września 2011 , Komentarze (2)

Owszem poległam. Na początku sierpnia ważyłam 68,2 kg. Jak to się stało, że obecnie ważę 70,3 kg? Długa historia… Otóż dieta mnie zmęczyła. Diabelnie chciało mi się słodkiego i normalnego jedzenia. W końcu od prawie 10 miesięcy jadłam po 1000 kcal dziennie i odmawiałam sobie tego niemal wszystkiego, co kochałam najbardziej.

Na początku miał być to jeden dzień… Z jednego dnia zrobiło się pięć. Jadłam nawet po 20 000 kcal dziennie. Byłam pełna i jadłam dalej. Było mi niedobrze, wszystko mnie gniotło, ale jadłam… Doszło do tego, że z przejedzenia zwymiotowałam, odpoczęłam i znowu wzięłam się za jedzenie. To było straszne. Powiem, wam, że moje rozleniwione jelita nie przyjęły tego wszystkiego dość dobrze i nie mogły same poradzić sobie z tym wszystkim, co w siebie wrzuciłam. Zrobiła mi się nawet przepuklina. Wylądowałam w szpitalu… i to jedyny powód, dla którego żałuję tego, co stało się w sierpniu.

Nie szkoda mi tego, że nie mogłam powrócić do diety (co ostatecznie uczyniłam na początku września. W sierpniu wracałam na dietę po 5 dniach obżarstwa, po czym po dwóch dniach diety znowu ją przerywałam…), nie szkoda mi tego, że z 68,2 kg (początek sierpnia) przeskoczyłam na 77,7 kg (koniec sierpnia – waga szybko zaczęła spadać. Zeszła woda i zalegające w jelitach resztki), nie szkoda mi tego, że zmarnowałam dwa miesiące i odsunęłam trochę od siebie mój cel (bo przecież w końcu go osiągnę). Nie szkoda mi BO TO OBŻARSTWO BYŁO MI POTRZEBNE. Było mi potrzebne do tego, by zobaczyć, jaka niegdyś byłam żałosna, było mi potrzebne do tego, by docenić dietę, było mi potrzebne by zobaczyć, że wbrew pozorom o wiele lepiej czuję się jedząc lżej i było mi potrzebne do tego, by we wrześniu móc spokojnie i bez żalu wrócić na stare tory.

Doszłam jednak do wniosku, że nie mogę sobie więcej pozwolić na takie wyskoki – właśnie ze względów zdrowotnych. Dlatego teraz od czasu do czasu będę pozwalać sobie na jakiś mały wyskok. Żeby uniknąć ataków podobnych do tego, który miałam w sierpniu.

Od początku września waga bardzo szybko spada. To już prawie 7 kg. Co prawda marzenia o 63 kg na ślubie kuzynki są nierealne, ale przyjmuję to do wiadomości bez nadmiernego bólu. 63 kg? Jeśli nie osiągnę ich do października osiągnę do listopada.

A teraz zamierzam walczyć ze zdwojoną ;). Do końca roku muszę wyglądać perfekcyjnie!

________
P.S. Wagi paskowej nie zmieniam. Niech będzie 69 kg. W końcu niedługo ono, mam nadzieję wróci ;). Zaktualizuję pasek dopiero pod koniec miesiąca. Mam nadzieję, że wtedy będzie mniej niż 69 ;). Marzy mi się 67 kg ;). Buziaki kochane!

20 lipca 2011 , Komentarze (6)

Po raz kolejny nie pisałam wieki całe.
Ale na głowie bardzo dużo - praca, początek studiów (tak, tak - bo wbrew oczekiwaniom i życzeniom niektórych z Was dostałam się na prawo na 3 uczelniach. w końcu wybrałam tą najbliżej domu, bo jestem osobom niezwykle rodzinną i trudno mi wyobrazić sobie bywanie u siebie raz na pół roku).
Pracuję w "Biedronce". Na sezon. W miejscowości nadmorskiej.

Dziś chciałam napisać o tym, że wyzbywam się kompleksów. Jeszcze niedawno miałam problem żeby założyć np. spódniczkę, bo uważałam, że moje nogi są niezwykle niezgrabne i brzydkie. Ale nadeszły upały i doszłam do wniosku, że nie po to katuję się dietą od listopada, męczę, ćwiczę, pocę żeby dalej ukrywać każdy milimetr mojego ciała - jestem jaka jestem, wiem, że modelką nigdy nie zostanę i otyłość, którą miałam zostawiła na moim ciele nieodwracalne ślady, ale DO JASNEJ CHOLERY to jak wyglądam to wyłącznie moja sprawa, opinia innych ludzi mnie nie obchodzi, a oni - jeśli im się nie podobam - mogą po prostu się na mnie nie patrzeć. PROSTE ;D. Dość ukrywania się, wstydu, kompleksów i życia jako człowiek drugiej kategorii tylko dlatego, że KIEDYŚ byłam diabelnie gruba.
Żeby wyglądać TAK:

przebyłam trudną, pełną wyrzeczeń drogę i nie zamierzam się już nigdy więcej wstydzić swojego ciała.

Ostatnio wymyśliłam masę pysznych, dietetycznych przepisów, które metodą prób i błędów udoskonalałam. Jak będę miała wolny dzień to wszystkie spiszę i opublikuję ;]
Pozdrawiam!

1 lipca 2011 , Komentarze (13)

Witam ;].
Dawno nie pisałam, ale ostatnio mam naprawdę mało czasu ;]. Pracuję sobie, zarabiam na studia ;]. Jestem przeszczęśliwa, bo dobrze zdałam maturę i dostanę się na moje wymarzone prawo prawdopodobnie.
Moje wyniki?
Polski podstawa - 94 %
Polski rozszerzenie - 85 %
Angielski podstawa - 94 %
Matematyka podstawa - 58 %
WOS rozszerzenie - 64% [wbrew pozorom bardzo dobry wynik jestem w staninie "wysokiej" w województwie i "bardzo wysokiej" w Okręgu. mówiłam, że arkusz trudny ^^]
Historia podstawa - 60% [jak na kogoś kto NIC się nie uczył przed maturą bardzo, bardzo dobrze].

Spadło mi już 50 kg. Jak ten czas szybko leci... ;] Obiecałam zdjęcia porównawcze, więc wstawiam. Następne za kolejne 10 kg - przy wadze 65 kg.





Naprawdę cieszę się, że dla niektórych jestem motywacją ;]
Dziś wieczorem po pracy poodwiedzam Was trochę ;] Pozdrawiam kochane!

31 maja 2011 , Komentarze (4)

Śniadanie:

- owsianka --> płatki owsiane 40 g (148 kcal) + szklanka mleka 0,5% (98 kcal) + banan 100 g (90 kcal) + jogurt wieloowocowy malibu 1,5% [z Kauflanda xD] 50 g (41 kcal) + dżem wiśniowy 40 g (58 kcal) + cynamon
Drugie śniadanie:

- wdzięczne "kanapki" z jeszcze wdzięczniejszym napisem "Vitalia" - 3 kromki pieczywa chrupkiego Granex z błonnikiem (60 kcal) + 2 plastry sera żółtego, topionego Gauda (94 kcal) + 50 g polędwicy sopockiej (57 kcal) + keczup 20 g (20 kcal)
OBIAD:

- kaszka waniliowa "Mleczny start" (237 kcal)
KOLACJA:
- jabłko
- chrupiące plasterki jabłka just fit (takie jak te wczoraj tylko w czerwonym opakowaniu, bo z dodatkiem cynamonu).

Wymyśliłam sobie, że codziennie muszę zaliczyć jakieś ćwiczenia. Ile zaliczę taką ocenę dnia sobie wystawię - 6 zaliczonych to szóstka, 5 to piątka i tak dalej...
Do wyboru:
- Godzina na steperze
- Pół godziny hula hop
- Ćwiczenia na ramiona z filmikiem
- 100 brzuszków
- bieganie (zgodnie z rozpiską)
- minimum godzina na rowerze
Dziś zaliczyłam godzinę na steperze + hula hop + ramiona
Czyli tylko trójka :| :(

To tyle na dziś. Was odwiedzę z rana, bo dziś jestem już tak diabelnie zmęczona, że szok :P
Pozdrawiam ;***

30 maja 2011 , Komentarze (14)

Witam ;).
Ostatnio czuję się, jak Top Model ;D. Chopaki zaczęli się za mną oglądać. To dla mnie nowość. A ludzie chwalą, nie mogą się nadziwić jak to możliwe, że w tak krótkim czasie schudłam tak dużo, patrzą na mnie, a później pytają jak to zrobiłam, stwierdzają, że dokonałam niemożliwego... Uśmiecham się tylko i odpowiadam: "Nie ma rzeczy niemożliwych". I ja chcę być dowodem na to, że ich nie ma :).
W końcu zaczęłam czuć się piękna ;). I nie chcę żeby ten stan kiedykolwiek się zmienił. Nigdy więcej wagi powyżej 79 kg! :) A docelowo nigdy więcej wagi powyżej 60! :)

Spotkałam się z tym kolegom mojego byłego... W zasadzie jest w porządku, ale wiem, że może być dla mnie tylko kolegą. Nic poza tym. Nie ma tej iskry czy coś, a ja nie z tych które chcą mieć faceta dla samego faktu jego posiadania.

Kochane pytałyście o menu, które stosuje więc wpadłam na pomysł robienia FOTOmenu, ale w końcu zrobiłam tylko zdjęcie śniadania, a o pozostałych posiłkach zapomniałam xD. Więc będzie zdjęcie śniadania, a później zwykłe menu, a od jutra postaram się pamiętać o fotomenu xD

ŚNIADANIE:

- JUST FIT - chrupiące plasterki jabłka (63 kcal) - zakupione w Biedronce za cała 1,49 zł :). pyszne!
- owsianka --> płatki owsiane 40 g (148 kcal) + szklanka mleka 0,5% (98 kcal) + banan 100 g (90 kcal) + jogurt wieloowocowy malibu 1,5% [z Kauflanda xD] 50 g (41 kcal) + dżem wiśniowy 40 g (58 kcal) + cynamon
Taka owsianka jest baaaardzo, baaardzo syta i świetnie zaspokaja potrzebę spożycia czegoś słodkiego :). Polecam wszystkim głodomorom ;).
DRUGIE ŚNIADANIE:
- smaczna zupa pomidorowa z Biedronki (247 kcal)
OBIAD:
- schab pieczony w folii w piekarniku 85 g (148 kcal)
KOLACJA:
- duże jabłko (100 kcal)
RAZEM: 994 kcal ;)

Ktoś tam pytał również o stan mojej skóry - i powiem wam, że sama jestem w szoku, że moja skóra, o którą w sumie za bardzo w trakcie mojego odchudzania nie dbam jest dość jędrna. Do brzucha nie mam nawet najmniejszych zastrzeżeń. Nawet drobniutkich ;).
Gorzej jest z biustem i ramionami, ale powiem Wam, że tu problemy z jędrnością miałam już wcześniej. Na ramiona zaczęłam niedawno stosować odpowiednie ćwiczenia. O takie o:
http://www.jestem.pl/video/ujedrnij-ramiona_603/ i mam nadzieję, że niedługo przyniesie to jakieś rezultaty - poinformuję Was czy owszem, a na biust zrobię sobie operację, gdy już zakończę całe odchudzanie ;).

no i kolejne porównanie. bo zrobiłam sobie dziś zdjęcie. a miałam nie wstawiać do osiągnięcia 75 kg, ale co mi tam ^^ :D. dodatkowo pochwalę się moją nową koszulką, którą kupiłam w new yorkerze ^^. zakochałam się w niej. są na niej dwa ptaszki - chłopak i dziewczynka:
- i love you - mówi chłopak
'macho' - odpowiada mu w myślach panienka ^^ ;D


A teraz idę popatrzeć co u Was ;* ;)

28 maja 2011 , Komentarze (5)

Dawno, dawno temu była sobie gruba, zakompleksiona i zazwyczaj smutna dziewczyna. Pewnego dnia owa dziewczyna postanowiła się zacząć odchudzać i od tego momentu jej życie zmieniło się bezpowrotnie....

Gdyby moje życie było baśnią Braci Grim, albo Andersena właśnie tak by się ona zaczynała.
Dziś mija 212 dzień odkąd jestem na diecie, a niegdyś nie wierzyłam, że wytrwam choć 12 dni. Co więcej - nie tylko ja nie wierzyłam. Mój ojciec, który niby nieustannie wspiera mnie w odchudzaniu stwierdził ostatnio, że ani przez moment nie wierzył w to, że uda mi się osiągnąć TAKIE rezultaty. Wcale nie mam mu na to za złe, bo przecież wcześniej już próbowałam się odchudzać i kończyło się to zazwyczaj depresją, jo-jo i brakiem nadziei na lepszą przyszłość. A dziś... Dziś powitałam 7 z przodu. Cel, który postawiłam sobie na maj został osiągnięty. Mam nadzieję, że pod koniec czerwca obok siódemki zobaczę piątkę ;-).

Pamiętacie, jak pisałam o moim byłym chłopaku. Jak to pojawia się w moim życiu, namiesza i znika? Otóż pojawił się ponownie. Tym razem jednak jestem twarda. Obiecałam sobie i moim przyjaciołom, że nie dam mu się znowu omotać i tego się trzymam. Nie mogę nie powiedzieć jednak, że nie odczuwam pewnej pokręconej, dzikiej satysfakcji na myśl o tym, iż P. żałuje, że zastanawia się jakby to było gdyby jednak wybrał wtedy mnie. I mam nadzieję, że już do końca życia będzie się nad tym zastanawiał.
Wczoraj siedział na ławce przed moim blokiem wraz z jakimś kolegą. Kiedy wyszłam z psem zawołali mnie do siebie. No to poszłam. Problem polega na tym, że ten kolega, który długo był za granicą, najwyraźniej nie wiedział, iż P. miał coś kiedyś do mnie. Nie wiedział chyba też, iż teraz znowu coś ma. No i zaczął mnie najzwyczajniej w świecie podrywać. Mina mojego byłego była bezbłędna. A totalnie szczena mu opadła, gdy umówiłam się z jego kolegą na spacer. Zemsta JEST SŁODKA. I tylko moja przyjaciółka ostrzegła mnie, że nie mogę igrać z uczuciami tego kolegi, tzn. nie mogę spotykać się z nim tylko po to by zemścić się na P. Ja oczywiście się z nią zgadzam, ale przecież to tylko spacer. A może coś z tego wyjdzie?

Swoją drogą powiem Wam, że to niezwykle przyjemne, gdy ktoś Cię podrywa. Ja, z powodów oczywistych, do tej pory nie miałam zbyt wielu szans na to by być podrywaną. Byłam spasionym wielorybem, który najchętniej ukrywał się w czterech ścianach swojego pokoju. Teraz jednak jestem innym człowiekiem... Zrozumiałam, że ludzie czasami śmieją się ze mną, a nie ze mnie. Co prawda trudno mi jeszcze jest flirtować, ale z czasem może i tego się nauczę :P. Się zobaczy. Narazie moim nadrzędnym celem jest zejście do 68 kg i po raz pierwszy w życiu mieć normalną wagę.

A w ogóle to już po maturach. Ustne zdałam obydwa na 90% ;).
Czyli nie tak źle, choć z polskiego liczyłam na lepszy wynik.

Odkryłam też sposób na moje ciągłe myślenie o jedzeniu - po prostu mam za mało zajęć. Ostatnio, znaczy odkąd w szkole zaczął się taki luźny okres związany z wystawianiem ocen jakoś nie miałam czym zająć głowy. Znajomi uczyli się do matur, ja sama też próbowałam powisieć trochę nad książkami (z różnym skutkiem), a że się, w znacznej mierze, obijałam tak właśnie wyszło, że moje myśli nieustannie biegły w stronę jedzenia. Ostatnie dwa dni były jednak takie, że nawet nie miałam czasu myśleć o tym by jeść. Ledwo udało mi się skonsumować moje 1000 kcal (choć i z tym miałam problem xD).

A teraz idę zobaczyć co u Was, bo trochę Was ostatnio zaniedbuję ;).
Pozdrawiam wszystkich:******




23 maja 2011 , Komentarze (6)

szczerze mówiąc to jestem już potwornie zmęczona dietą. coraz ciężej trzymać mi w ryzach kalorie i niemal codziennie wykraczam powyżej 1000 ;|. nie o dużo - o 50 kcal, czasami o 100, a to pożuję sobie gumy, a to muszę koniecznie wypić wody z cytryną, a to skuszę się żeby coś spróbować. wiem, że to nic wielkiego, ale na początku diety nie miałam takich problemów - jadłam tyle by nie przekroczyć tego tysiaka nawet o jedną kalorię.
a teraz... każdego dnia budzę się z myślą JAK WIELE RZECZY BYM ZJADŁA, a jak NIEWIELE Z TEJ LISTY ZMIEŚCI SIĘ W MOIM LIMICIE. po zjedzeniu jednego posiłku zaraz zaczynam myśleć o kolejnym. chyba już do końca życia będę więźniem jedzenia.

21 maja 2011 , Komentarze (10)

Dziś rano waga pokazała 80,9 - przeliczając BMI okazało się, że mam już TYLKO nadwagę ;). To piękne... Przeszłam długą drogę, przebrnęłam przez wszystkie trzy stopnie otyłości - poczynając na klinicznej, przez otyłość II stopnia, i tą z której niedawno wyszłam - otyłość I stopnia ;-). Jestem z siebie tak diabelnie dumna, że aż chce mi się płakać. Do osiągnięcia wagi prawidłowej zostało mi już tylko 13 kg. Mówię tylko, bo czymże jest 13 kg, które muszę zgubić w porównaniu z tymi, które już zgubiłam? ;-)
A do mojego celu końcowego (60 kg) tylko 20 kg ;-). Myślę, że osiągnę to za jakieś 4 miesiące ;-). Po roku morderczej walki ze zbędnymi kilogramami. W końcu udało mi się je pokonać. Wcześniej je gubiłam, a one, cholery pieprzone, i tak mnie zawsze doganiały. KONIEC Z TYM.

Zmienił mi się nawet model na Vitalii, ale chyba wygląda on trochę lepiej niż ja.

Ostatnio znalazłam też zdjęcia z okresu, gdy byłam STRAAASZNIE gruba. Nie mam ich zbyt wielu, bo nie lubiłam się wówczas fotografować, ale skoro już znalazłam to musiałam zestawić je po raz kolejny z tym jak wyglądam teraz. Różnica jest ogromna - to dla mnie największa motywacja.


Kolejną motywacją jest mój były... chłopak. Pojawia się w moim życiu od czasu do czasu, namiesza, namodzi, a później zostawia mnie... ciągle dla tej samej dziewczyny. Nie rozumiem tego... Ta dziewczyna jest naprawdę szkaradna. Ja nie uważam się za piękną, ale przy niej jestem jak miss świata. Ponadto ma wredny charakter i rodzice tego kolesia potwornie jej nie lubią. Chociaż nie... właściwie rozumiem. Tamta chciała dać temu chłoptasiowi COŚ czego ja nie chciałam. Nie chciałam i jestem z tego diabelnie dumna.
Jeśli chodzi o motywację to nie, nie chodzi o to, że chcę żeby on do mnie wrócił, jak zobaczy, że świetnie wyglądam, jestem szczuplutka i piękna. Nie zależy mi już na nim. I chyba tak naprawdę nigdy nie zależało, bo kiedy widzę go z tą jego piękną to nawet nie jest mi przykro ;D. Po prostu chce żeby pożałował swojej decyzji. On jest jak każdy większość facetów - zależy mu na super furze i "fajnej dupie" u boku, żeby móc pokazać się przed kumplami. Fajny samochód już ma [no trzeba mu to przyznać], ale obecną dziewczyną raczej nie może pochwalić się przed kolegami. A ja chcę stać się taką laską, za przeproszeniem, którą dumnie mógłby przedstawić znajomym, taką która wzbudziła by zachwyt w jego kolegach. Wiem, że to trochę puste i dziecinne, ale w ten sposób chce się na nim odegrać. Za to, że się mną bawił, że nie liczył się z moimi uczuciami. Wiem, że on się w końcu odezwie do mnie ponownie, a wtedy chcę napisać: "Kiedyś byłam w tobie zakochana. Mogłeś mieć mnie u swojego boku gdybyś tylko powiedział słowo. Dziś nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego".

28 kwietnia 2011 , Komentarze (14)

Tak, tak. To już pół roku. Jak ja tyle wytrzymałam? xD

A teraz obiecane zdjęcia:
Na początek pokażę jak wyglądam teraz:



A teraz porównania:








Wnioski:
1) za duże ubrania straaasznie pogrubiają
2) byłam mooonstrualna
3) muszę jeszcze sporo zrzucić
4) jest dużo lepiej

Następne porównanie za 10 kg, przy wadze 75 kg ;-)
Nie będzie już zdjęć w starych ubraniach, bo chcę je posprzedawać ;-). Chodzić, co chyba widać, już raczej w nich nie powinnam.

w ogóle to zrobiłam dziś tipsy. a za chwilę idę do fryzjera ;D.
jutro mam zakończenie roku szkolnego ;) trzeba jakoś wyglądać