Dawno, dawno temu była sobie gruba, zakompleksiona i zazwyczaj smutna dziewczyna. Pewnego dnia owa dziewczyna postanowiła się zacząć odchudzać i od tego momentu jej życie zmieniło się bezpowrotnie....
Gdyby moje życie było baśnią Braci Grim, albo Andersena właśnie tak by się ona zaczynała.
Dziś mija 212 dzień odkąd jestem na diecie, a niegdyś nie wierzyłam, że wytrwam choć 12 dni. Co więcej - nie tylko ja nie wierzyłam. Mój ojciec, który niby nieustannie wspiera mnie w odchudzaniu stwierdził ostatnio, że ani przez moment nie wierzył w to, że uda mi się osiągnąć TAKIE rezultaty. Wcale nie mam mu na to za złe, bo przecież wcześniej już próbowałam się odchudzać i kończyło się to zazwyczaj depresją, jo-jo i brakiem nadziei na lepszą przyszłość. A dziś... Dziś powitałam 7 z przodu. Cel, który postawiłam sobie na maj został osiągnięty. Mam nadzieję, że pod koniec czerwca obok siódemki zobaczę piątkę ;-).
Pamiętacie, jak pisałam o moim byłym chłopaku. Jak to pojawia się w moim życiu, namiesza i znika? Otóż pojawił się ponownie. Tym razem jednak jestem twarda. Obiecałam sobie i moim przyjaciołom, że nie dam mu się znowu omotać i tego się trzymam. Nie mogę nie powiedzieć jednak, że nie odczuwam pewnej pokręconej, dzikiej satysfakcji na myśl o tym, iż P. żałuje, że zastanawia się jakby to było gdyby jednak wybrał wtedy mnie. I mam nadzieję, że już do końca życia będzie się nad tym zastanawiał.
Wczoraj siedział na ławce przed moim blokiem wraz z jakimś kolegą. Kiedy wyszłam z psem zawołali mnie do siebie. No to poszłam. Problem polega na tym, że ten kolega, który długo był za granicą, najwyraźniej nie wiedział, iż P. miał coś kiedyś do mnie. Nie wiedział chyba też, iż teraz znowu coś ma. No i zaczął mnie najzwyczajniej w świecie podrywać. Mina mojego byłego była bezbłędna. A totalnie szczena mu opadła, gdy umówiłam się z jego kolegą na spacer. Zemsta JEST SŁODKA. I tylko moja przyjaciółka ostrzegła mnie, że nie mogę igrać z uczuciami tego kolegi, tzn. nie mogę spotykać się z nim tylko po to by zemścić się na P. Ja oczywiście się z nią zgadzam, ale przecież to tylko spacer. A może coś z tego wyjdzie?
Swoją drogą powiem Wam, że to niezwykle przyjemne, gdy ktoś Cię podrywa. Ja, z powodów oczywistych, do tej pory nie miałam zbyt wielu szans na to by być podrywaną. Byłam spasionym wielorybem, który najchętniej ukrywał się w czterech ścianach swojego pokoju. Teraz jednak jestem innym człowiekiem... Zrozumiałam, że ludzie czasami śmieją się ze mną, a nie ze mnie. Co prawda trudno mi jeszcze jest flirtować, ale z czasem może i tego się nauczę :P. Się zobaczy. Narazie moim nadrzędnym celem jest zejście do 68 kg i po raz pierwszy w życiu mieć normalną wagę.
A w ogóle to już po maturach. Ustne zdałam obydwa na 90% ;).
Czyli nie tak źle, choć z polskiego liczyłam na lepszy wynik.
Odkryłam też sposób na moje ciągłe myślenie o jedzeniu - po prostu mam za mało zajęć. Ostatnio, znaczy odkąd w szkole zaczął się taki luźny okres związany z wystawianiem ocen jakoś nie miałam czym zająć głowy. Znajomi uczyli się do matur, ja sama też próbowałam powisieć trochę nad książkami (z różnym skutkiem), a że się, w znacznej mierze, obijałam tak właśnie wyszło, że moje myśli nieustannie biegły w stronę jedzenia. Ostatnie dwa dni były jednak takie, że nawet nie miałam czasu myśleć o tym by jeść. Ledwo udało mi się skonsumować moje 1000 kcal (choć i z tym miałam problem xD).
A teraz idę zobaczyć co u Was, bo trochę Was ostatnio zaniedbuję ;).
Pozdrawiam wszystkich:******
HighlyMotivated
28 maja 2011, 21:01Tobie też poszedł tak fatalnie WOS?:( To chociaż nie jestem sama... Pisałam 2 temat wypracowania i pisałam bardziej o demokracji niż o prawie, więc ciekawa jestem czy jak mi odejmą połowe punktów za prace nie na temat to czy w ogóle zdam!!! :(( Ustne, prócz polskiego poszły mi do dupy. Co do dietki to Ciebie wspiera tata, a mnie mama :) Jest cudowna. Na diecie jestem praktycznie cały czas, nie mogę przecież przytyć, a poza tym po ciężkim jedzeniu źle sie czuję, dlatego kupiła mi parowar, robi wszystko na oliwie z oliwek i na otrębach zamiast na bułce tartej, wie który ciemny chleb jest takim pieczywem z prawdziwego zdarzenia, a w lodówce jest moja specjalna półka z rzeczami 0% :D O uczuciu zalotów i flircików nie musisz mi mówić :D Zresztą zaraz co nieco zdradzę w nowej notce ;) Buźka, trzymaj sie :****
Dotka1991.grudziadz
28 maja 2011, 11:43gratuluję matur ;) Twoja przyjaciółka ma rację, ze nie możesz igrać z uczuciami tego chłopaka, więc pamiętaj o tym ;) co do zemsty, to fakt, jest słodka, ale czy warto być takim, jak był ktoś dla nas? czy warto się mścić? czasem ta zemsta zniszczy bardziej nas, niż innych. I mam do Ciebie pytanie jeszcze, powiedz mi, jak z Twoją skórą po zgubieniu takiej ilości kilogramów? :) A no i gratuluję 7 z przodu!! ;)
Oleeeenka
28 maja 2011, 09:55Nadal jestem w szoku że udało Ci się zgubić tyle kg !!! niektóre chudzielce tyle ważą ile Ty straciłaś!!! :) Ojjj ale P. musiał mieć minę, aż sobie to wyobrażam! hehehe...ale dobrze mu tak :) Co do kolegi a w istocie- spacer to spacer, a nóż wyjdzie z tego coś więcej....w końcu po tylu kilogramach pewnie taka laska się z Ciebie zrobiła że ho ho :) pozdrawiam i trzymam kciuki za dalsze odchudzanie !!!
m0nik4
28 maja 2011, 09:43Jestem pełna podziwu!Tak mało brakuje Ci do osiągnięcia celu!,chyba będziesz moją motywacja,że wszystko jest do osiągnięcia,wystarczy tylko się postarać!Cieszę się,że jesteś zadowolona ze swojej wagi.Ogromne gratulacje!!!Pozdrawiam
Bombelona
28 maja 2011, 09:38Gratuluję :) Pędzisz jak burza! 90%! Wow! To jest wynik! Dobra robota! A Tobie spodobał się ten kolega?