Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Świnka chlewikowa...


Przez cały dzień trzymałam sie planu: zdrowe jedzenie- duzo warzyw i owoców, butelka wody...@ sie kończy, brzuch wraca na swoje miejsce i nie odstaje juz tak w spódnicy ,,motywacyjnej" ( sprawdziłam:)). Ale...wieczorem przyjaciel zaprosił mnie do kina. Nie przepadam za cola, prazoną kukurydza i innymi swiństwami sprzedawanymi w kinach, pokus zatem nie było:) Seans skończył się przed północą i...przyjaciel stwierdził, ze jest głodny, ja nie byłam, ale widok  i zapachy MC Donalds ,,zmusiły" mnie do pochłonięcia 2 hamburgerów i 2 porcji frytek. Nie z głodu, ale ze zwykłej pazerności..Bo kiedy widze, ze ktos obok mnie je, to trudno mi się opanować. ŚWINKA CHLEWIKOWA!

Dziś nie weszłam na wagę, bo wynik jest do przewidzenia:) Dzis sie postaram i odpokutuje za ,,grzechy":)

Pozdrawiam wszystkie ,,grzeszne" Dziewczyny:)

ps. I ani ważcie mi się iść na ,,Kac Vegas w Bangkoku", bo to zwykła strata czasu i pieniędzy. Celowo wybrałam mało ambitny film, dla ,,odmóżdżenia się" .Miało byc  smiesznie, a film okazał się żałosny...