Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nowy tydzień=kolejny kilogram do zrzucenia


Wczoraj nieco pofolgowałam sobie...W domu pojawiła się szarlotka i uleglam. Nie jednemu kawałkowi....Tłumaczyłam sobie,ze to przecież jabłka i tylko ,,odrobina" ciasta. Efekt był widoczny dzś na wadze:/ Ciało swój rozum ma i ciężko je oszukać.
Do wczorajszej aktywności zaliczam godzinę ,,rowerowania" po polnych wybojach. Dupsko porządnie wytrzęsło...
Cel: do końca tygodnia zrzucić kolejny kg i TO co zyskałam przez 1 dzień grzeszenia. Przez 1 dzień można bez trudu  przybrać prawie kg, ale w druga stronę nie idzie już tak łatwo...
Jutro wracam do Warszawy i spróbuję kupić jakiś bilet do Frankfurtu. Obiecałam Alrikowi,że przyjadę do niego na kilka dni. Planowaliśmy wyjechać na kilka dni nad morze, ale d..a z tego...Nie może zrobić sobie urlopu, bo jego pracownica złamała kończynę dolną i musi zastępować ją w pracy. Trudno, tak też bywa..
Boję się tego wyjazdu z 1 powodu..Jedzenie w Niemczech jest jakieś dziwne...Sztuczne, chemiczne, nie smakuje mi i strasznie od niego tyję...Będąc tam ostatnio wróciłam z waga 72kg (nigdy tyle nie ważyłam). I cóż, ze jeździlismy na rowerach i ,,gimnastykowalismy się"?
Lubię wieś, ale stęskniłam się trochę za miastem. Chętnie pójdę do kina i odwiedzę księgarnię.Tutaj  nawet porządnych gazet nie ma:)
Menu na dziś:
śniadanie: owsianka z 3 łyżkami jogutu naturalnego, kawa.
Co dalej?
Jest tak gorąco,że nie mam ochoty nawet myśleć o jedzeniu. Może kalafior, ogórki, barszcz czerwony, pomidory, maliny, nektarynka i jajecznica?Coś się stworzy;)

  • monalisa191

    monalisa191

    6 sierpnia 2012, 15:44

    dobry mix:) byle nie w jednym daniu, bo jelita oszaleją:)) Też nie przepadam za niemiecką kuchnią i sytymi obiadokolacjami.