Dzień 8. Waga nadal stoi. Trudno, poczekam:)
Wczoraj mimo bardzo późnego powrotu z pracy i ogólnego zmęczenia udało mi się godzinę pojeździć na rowerze. To nie był mój dzienny limit, ale nadrobię tu dziś, bo wracam o przyzwoitej godzinie, to i czasu więcej. Zauwazyłam, że ten codzienny rower zaczyna wchodzić mi w krew.
Śniadanie: 3 małe kromki chleba razowego z chuda szynką, potem mały kawałek ciasta czekoladowego ( impreza w pracy). W planach 0,5l kefiru, 1 jabłko, 1 grejfrut, zupa jarzynowa, 3 mandarynki i mała makrela wędzona. Oczywiście obowiązkowa butelka mineralnej.
Czekam na spadek. Chociaż malutki. Potrzeba mi go...
Dobrego dnia!:)
alesza
8 stycznia 2013, 19:57Ruch uzależnia :) Świetnie Ci idzie! :* Waga też będzie przychylna, grunt to się nie stresować:)
breatheme
8 stycznia 2013, 12:24Takie nawyki chciałaby mieć każda z nas;)
Malutka1990188
8 stycznia 2013, 12:08Trzymam kciuki. Powodzenia:)