Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
obrażona


Dzień 9. Spadku jak nie ma, tak nie ma. Czekałam, ćwiczyłam i dupa blada...

Dopada mnie jakies grypsko. Głowa pęka, z nosa sie leje i prycham.Dzis pierwszy raz od poczatku roku odpuszczam  ćwiczenia. Po prostu czuję,że fizycznie nie dam rady.

Dietowo? Dziś słabo. Śniadanie: 2 małe kromki razowca z sałata ,szynką i papryką, 1,5 pączka ( no niestety), 0,5 litra kefiru, grzanki z chleba ziarnistego grubo (baardzo) posmarowanych hummusem, 1 jabłko.

Jutro spadku nie spodziewam się, bo po tych pączkach to niby skąd.

Nawet nie jestem na siebie zła. Nie mam  na to siły.

  • alesza

    alesza

    9 stycznia 2013, 23:38

    Podczas choroby nie ćwicz, to tylko rozmnaża wirusy. A co do pączka - wiesz, ja właśnie paradoksalnie czasem po czymś takim (np. kawałek pizzy, naleśniki z bitą śmietaną) miałam spadek ^^' Nie masz tu w ogóle obiadu dziś ani jakiegoś konkretu! Malutko jesz właśnie...

  • Cailina

    Cailina

    9 stycznia 2013, 21:42

    W czasie choroby nie ma co dietowac, potrzebujesz teraz witamin!