Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Żeby wstydu nie było...


Wczoraj wieczorem przez krótka chwilę biłam się z myslami: wejść na rower, czy nie?Nie chciało mi się, nęciła chęć poleżenia na kanapie. Napisałam jednak,że spalę 500kalorii. Pomyslałam,że skoro tak napisałam, to wstydem bedzie oszukiwać i Vitalijki i siebie. Najtrudniejsze było wskoczenie na siodełko, potem już jechałam z górki;)

W nagrodę waga dzis pokazała malutki spadeczek.

Jeszcze przez kilkadziesiat minut Walentynki. Niby nie obchodzę tego święta, ale jednak miło przyjmować upominki i kartki;)Na swojego Walentego przyjdzie mi poczekac 2 tyg.Za to nadrobimy to  z    nawiązką;)                                                                                                                                             A teraz krótki rachunek sumienia z dzisiejszego menu:mix otrąb(gryczane, owsiane, pszenne, zytnie), płatków owsianych, siemienia lnianego, żurawiny i rodzynek (dziś zalałam wszystko goracym mlekiem, zwykle zalewam wrzatkiem, a potem dodaję 2-3 łyzki jogurtu greckiego), 2 małe pomarańcze, jabłko, 50g orzechów laskowych, żurawiny i migdalów, 3 małe kromki razowca z ziarnami, parówka, 3 jajka na twardo, 1 krówka, 1 mały wafelek w czekoladzie. Tyle wszystkiego. Oczywiscie pamietałam o płynach.

Kot naznaczony miłością;)