I znowu mój ślimak powędrował na początek paska. Co jak co, ale samozaparcia żywieniowego to od dawna u mnie brak. Przez ostatnie 2 tygodnie przybyło mnie prawie 3 kg. Jak tak dalej pójdzie to nigdy nie wrócę do wagi, jaka miałam rok temu (ok.68kg). Niby to kilka kilogramów, ale czasem wydaje mi się to wręcz niemożliwe....:(
Dziś ostatni dzień lenistwa, jutro praca i w miarę normalny tryb życia. Liczę, że to podziała na mnie mobilizująco, bo te ostatnie leniwe dni zaczynały mnie bardzo męczyć. Muszę coś ze sobą zrobić, bo spodnie pękają mi w szwach na udach (wcale nie przesadzam). Na zakupy w najbliższym czasie się nie wybieram, dzielnie opieram się wszelkim okazjom cenowym w ulubionych butikach, bo oszczędzam. Chcę jak najwięcej zebrać wkładu własnego na wymarzone autko, które zamówiłam sobie pod koniec stycznia. Nie pozostaje mi nic innego, tylko wrócić do poprzedniej wagi.
Ostatnie dni poświęciłam generalnym porządkom. Pozbyłam się sterty niepotrzebnych magazynów i innych dupereli, które zalegały w kątach i gromadziły kurz. Mimo, iż jestem raczej minimalistką, to zdziwiona byłam ile to nagromadziłam przez ostatnie miesiące.Wpłynęło to na mnie oczyszczająco. Teraz pora zabrać się za robienie porządków we własnym ciele, bo zrobiłam z niego prawdziwy śmietnik.
Grubaska.Aneta
6 stycznia 2015, 20:56No to startujemy poświątecznie :)