Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Historia jak to mąż "zaliczył" go-go.


No i wydało się!

Wieczorem kazałam się męzowi ogolić, wykąpać i ładnie ubrać. Jak przyjechał do nas jego kolega, równie elegancki to stwierdził ze zona wysyła go na popijawę. Do końca nie wiedział gdzie jedzie, jak już byliśmy przed klubem to dalej nie kumał.

W końcu mu powiedziałam, że w ramach prezentu urodzinowego wysyłam go z kumplami do klubu go-go i czeka tam na niego atrakacja w postaci długonogiej blondynki i super erotycznego tańca tylko dla niego.

Spojrzał na mnie i powiedział - "pieprzysz".

Ale poszli, bawili się do 3:30, spili jak szkopy i strasznie zgrywali bohaterów gdy ich wiozłam do domu. Następnego dnia wyglądali wszyscy jak kupa nieszczęścia i szukali tylko tabletek przeciwbólowych i wody, duzo wody.

Mąż mi podziękował za nietypowy prezent, ale pod sufit nie podskakiwał.

Stwierdził, że jak oświetlenie odpowiednie i promile we krwi to wszystkie są laski, ale on chyba już za stary żeby go rajcowały panny w bieliźnie.

Ale pomysł fajny i napewno nie każda żona by coś takiego zamówiła mężowi.

Mam nadzieję, że to doceni.

A tak na marginesie sama bym poszła do takiego klubu i popatrzyła na "ewolucje na rurze".

A kto by jeszcze ze mną poszedł?

Jestem ciekawa waszych opinii.

 

  • blizka

    blizka

    17 października 2011, 10:08

    No cóż tez tak myslałam ale mój mąż to jednak typ dość powsiągliwy. Myślęze dobrze sie bawił i oczka miał rozbiegane ale pewnie za "chiny ludowe" sie do tego nie przyzna. Ten typ tak już ma.

  • Sylwiaaa87

    Sylwiaaa87

    17 października 2011, 10:03

    Szczerze mówiąc to myślałam, że ten prezent wywoła większy entuzjazm u Twojego męża... ;)

  • dissonance

    dissonance

    17 października 2011, 09:51

    bardzo chetnie bym sie wybrala, kawal ciezkiej pracy takie wicie sie i wymachy, no ale odpowiednie "plusy" oczywiscie tez sa :) pozdrawiam