Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
!


   Niemal stanęłam na głowie, ale warto było!
   Otóż okazało się, że jutro zaczynają się dzielnicowe rozgrywki w siatkę. No i ogólnie fajnie, ale przecież jestem chora, a na dodatek powrót do Warszawy do siostry planowałam dopiero na piątek. No nic, myślę, przecież zawodów nie opuszczę.
   I wtedy pojawia się moja mama. Tak, kobieta potrafi zaleźć za skórę.
   Wiem, że ona się o mnie martwi, że dla niewykurowanego wysiłek fizyczny zdrowy nie jest itd. Oprócz tego rozgrywki=powrót do szkoły, na co akurat zdecydowanie nie mam siły i moja mama wie o tym.
   No ale ech, trochę krzyku, trochę idiotycznych pretensji, że ja to bym na maturę nie przyszła, BO MECZ (;d) i się udało. Jadę jutro z samego rana do Wawy, do siostry. Potem koło południa do szkoły i nawet zamierzam wejść na to cholerne boisko!
   Taa, teraz pozostaje kwestia pakowania - tak mi się nie chce, że to poezja.
   Aha i rozpoczęłam poszukiwania spodenek na wf i zamiast swoich zwyczajowych znalazłam jakieś mega krótkie i mega obcisłe (czyt. idealne siatkarskie) - identyczne mają dziewczyny z siatki ode mnie. HA, coś mnie nawet napadło i je przymierzyłam!
   Spokojnie, nie z zamiarem założenia ich na mecz (w końcu będą na nim ludzie).
   W każdym razie odkryłam nowy problem. Jakoś tak ostatnimi czasy rzadko oglądam się w lustrze. Albo inaczej - raczej nie zdarza mi się kontemplować swojego tyłka i ud, aż taką masochistką nie jestem;d
   A tu bum, ja w krótkich spodenkach.
   Taka sprawa, że nawet jak uda mi się schudnąć dychę do ślubu siostry (a uda się, zobaczycie), to kupić będę musiała sukienkę do kostek;d
   Nie no, nie do kostek, ale kończącą się poniżej kolan.
   Już pomijam swój zwisający tyłek (kiedy się taki stał? nie mam pojęcia). Ale ten cellulit!!!!!!!
   Wiecie, co to oznacza? Oznacza to, że będę musiała ruszyć dupsko i wziąć się za ćwiczenia. Lubię wysiłek fizyczny, nie przeczę, ale, nie wiem, kompletnie mi się do niego obecnie nie pali. Rozleniwiłam się.
   Ech, w sumie ferie siedzę całe w Wawie, więc zamierzam chodzić codziennie na basen. Jak dołożę do tego jakieś przysiady albo namówię siostrę na bieganie (aha, marzenie ściętej głowy), to będzie cudnie. Ale to za jakieś 2-3 tygodnie dopiero :/
   Dobra, więcej Wam nie truję. (Chociaż mam ochotę! Rozumiecie, jeden z moich ulubionych bohaterów Supernatural <Bobby> kopnął w kalendarz. Normalnie płakać mi się chciało.)
   Pozdrawiam:)




  • Ciapkapusta

    Ciapkapusta

    28 stycznia 2014, 21:16

    Do maja będzie z Ciebie taka dupeczka, że z przyjemnością wskoczysz w mini. :)

  • pasztettt

    pasztettt

    28 stycznia 2014, 19:16

    Lubie basen, chociaż teraz rzadko chodzę:) ale to mega pomysł:)

  • siczma

    siczma

    28 stycznia 2014, 19:00

    Basen to super pomysł, też bym chodziła, gdyby tylko był bliżej...