Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nie taki diabeł straszny


Ten tydzień będę mogła zamknąć bez poczucia winy. Odbębniłam drugi spacer w tym tygodniu, łącznie zrobiłam 29km. O ile warunki pierwszego pozostawiały sporo do życzenia, tak dzisiaj była bajka. Jeszcze żeby tak udało mi się zacząć normalnie sypiać to świat mógłby stanąć przede mną otworem. Niestety, kolejny dzień z rzędu kładąc się wcześniej budzę się średnio po 5 godzinach i już nie mogę zasnąć. Tym razem nawet nie ma jak zwalić winy na sąsiadów :/

Wczoraj dodatkowo musiałam stawić czoła kryzysowi dietetycznemu. Od kilku dni chodził za mną koktajl z kefiru i borówek, ale nijak nie potrafiłam go sobie wkomponować w jadłospis, bo żarcie miałam już wyliczone i przygotowane na tydzień w przód. W wymarzonych proporcjach koktajl miał mieć 366kcal, więc to nie byłoby znowu takie nic. Tym bardziej walczyłam ze sobą, bo wydawało mi się, że nawet jeśli zamienię to z innym posiłkiem to uczucie sytości nie będzie mi zbyt długo towarzyszyć. Jestem wcieleniem powiedzenia, że jak człowiek głodny to zły, więc najchętniej wybieram te potrawy, które najdłużej czuję w żołądku i niekoniecznie mówię tutaj o zgadze.


Myśli jednak były już na tyle namolne, że skapitulowałam i zrobiłam sobie rzeczony koktajl, a potem na fali spontaniczności zdecydowałam, że zjem skitrane w szafce Prince Polo, które przed dwoma miesiącami dostałam od chłopa na drogę powrotną. Koniec końców ani koktajl nie dostarczył mi wyobrażanej ekstazy smaku, ani wafelek nie zachwycił. Co jednak pozytywne, to wbrew obawom uczucie sytości trzymało mnie całkiem długo i cóż... żyję, świat się nie zawalił. Byleby to rzeczywiście była jednorazowa odskocznia, a nie wstęp do ciągu cukrowego. Kalorie się zgadzają. Teraz wyczekuję spawiedliwego wyważenia moich występków i zasług na wyświetlaczu wagi.

  • SexiPlexi

    SexiPlexi

    30 stycznia 2024, 16:40

    Czasem trudno złapać dystans do tego całego jedzenia :)